Do tragedii doszło przed północą. Na poboczu znaleziono ciała trzech osób: małżeństwa w wieku 36 lat oraz ich 10-letniego syna, porozrzucane kilka, kilkanaście metrów od siebie. Kierowca pojazdu nie udzielił potrąconym przez siebie ludziom pomocy, nie wezwał karetki, nawet się nie zatrzymał. "Te osoby, jak je znaleziono, prawdopodobnie już nie żyły. Nie dawały żadnych oznak życia. Przybiegliśmy tutaj, zrobiło się zbiegowisko... Straszna rzecz" - mówili reporterce Radia Kraków mieszkańcy miejscowości.
Policja w tej sprawie zatrzymała podejrzanego 21-latka oraz 17-latka. To mieszkańcy powiatu nowosądeckiego. W garażu jednego z nich odkryto poważnie uszkodzony samochód przykryty folią. "Zanalizowaliśmy zebrany materiał, przesłuchania świadków, ślady zebrane na miejscu, m. in. elementy karoserii. To doprowadziło nas do zatrzymania tej dwójki" - wyjaśniała Anna Zbroja z biura prasowego małopolskiej policji.
Jak się okazało, zarówno sprawca, jak i ofiary tragicznego wypadku spędzały ten wieczór razem, na jednej imprezie. Małżeństwo z dzieckiem postanowiło wrócić do domu, 21-latek wsiadł do samochodu i pojechał na pobliską stację benzynową w Tęgoborzu. "Jak już wracał, w miejscu, gdzie był łuk na drodze, na wzniesieniu wjechał na chodnik. Zrobił to z dużym impetem. Potrącone osoby znalazły się za ogrodzeniem pobliskiej posesji. Śmierć poniosły na miejscu" - relacjonował Leszek Karp z sądeckiej prokuratury.
(Joanna Porębska/RK/PAP/ko)