"Likwidacja Karpackiego oddziału straży granicznej w Nowym sączu nie ma merytorycznego uzasadnienia. jeśli taka decyzja zapadnie będzie to decyzja wynikająca z politycznego lobbingu śląskich polityków" argumentował w porannej rozmowie Radia Kraków Andrzej Romanek. Jak dodał poseł Solidarnej Polski w wyposażenie sądeckiej placówki włożono w ostatnich latach 65 milionów złotych. "Oddział jest świetnie wyposażony, powinien więc pracować, poza tym likwidacja placówki zwiększy i tak już duże bezrobocie w regionie" - dodał Romanek.


Zapis rozmowy w porannym wydaniu Co niesie dzień w Radiu Kraków



Jacek Bańka: Panie pośle, uda się uratować Karpacki Oddział Straży Granicznej w Nowym Sączu? Dzisiaj właśnie w tej sprawie spotykają się politycy Solidarnej Polski.

- Nie tylko Solidarnej Polski, ale różnych formacji politycznych, dlatego, że mówimy o Małopolskim Zespole Parlamentarnym, a to jest idea ponad partyjna - spotkają się posłowie i senatorowie z różnych partii z województwa Małopolskiego. Przechodząc do meritum sprawy: robimy wszystko żeby tak się stało. Opierając się nie tylko na własnych przeczuciach, ale i na dokumentach mogę stwierdzić, że decyzja, jeżeli takowa zapadła, czy zapadnie, będzie miała podłoże polityczne, a nie merytoryczne. A my wykazujemy, że Karpacki Oddział Straży Granicznej, Komenda w Nowym Sączu jest doskonale wyposażona. W ciągu ostatnich lat włożono w to 55 mln złotych. Dlatego jeśli chcemy mówić o argumentach i merytorycznej debacie, to właśnie te argumenty bierzmy pod uwagę.

Ale co to znaczy decyzja polityczna?

- Decyzja polityczna to to, o czym dzisiaj chcemy mówić, czyli lobbing polityczny polityków ze Śląska. Ja powiem tylko o dokumentach, które mam przed sobą z 2010 roku: wtedy podczas debaty senackiej złożone zostało oświadczenie jednego z senatorów. On pytał jak będzie wyglądała sytuacja w oddziale na granicy czesko- polskiej. Tam są dwa oddziały: sudecki i śląski. Wtedy odbyła się debata na temat tego, gdzie te oddziały mają być lokowane. Okazało się, że Racibórz z uwagi na infrastrukturę jest słabo wyposażony. Uważano, że powinien zostać sudecki oddział, który wchłonie Śląski Odział Straży Granicznej, właśnie z uwagi na wątpliwa strukturę raciborską. I cóż się okazuje? Dzisiaj, po pewnym czasie, a minęły niespełna dwa lata, okazuje się, że to Racibórz ma wchłonąć wszystkie oddziały: karpacki, sudecki i śląski.

Uważamy, że takie rozwiązanie jest absolutnie niedopuszczalne i to przekonuje mnie, że to jest decyzja wynikająca z pewnego politycznego lobbingu. A jest to niewątpliwie zły polityczny lobbing, bo nie mówi się o aspektach merytorycznych, ale o politycznym nacisku. Chcemy pokazać jak doskonale jest wyposażony Karpacki Oddział Straży Granicznej. Co więcej, dokument rządowy z 2009 roku wskazuje strategię funkcjonowania straży granicznej do 2015 roku i mówi właśnie o tym, żeby pozostawić jeden oddział Straży Granicznej na granicy polsko- czeskiej i jeden na granicy Polsko- Słowackiej. I właśnie w tym dokumencie wskazano, że właśnie nasz- Karpacki Oddział Straży Granicznej zostanie na terenie granicznym i drugi zostanie na granicy czesko - słowackiej.

Oddział Straży Granicznej w Nowym Sączu to tylko prestiż, czy jeszcze coś więcej? Ewentualna likwidacja będzie też miała skutki społeczne?

- To nie tylko prestiż. Musimy mieć na uwadze, że Sądeczyzna to ogromne bezrobocie, sięgające koło 20 %, a w niektórych miejscowościach nawet więcej. Mówimy o funkcjonariuszach i pracownikach cywilnych, to jest ponad tysiąc osób. Jeżeli będziemy tak funkcjonować i działać to faktycznie Sądeczyzna będzie pustynią - nie będzie można tu znaleźć pracy, ludziom będzie się żyło coraz gorzej, a przecież nie o to chodzi. Poza prestiżem, o którym pan wspomniał, który jest ważny, ale nie najważniejszy, mówimy o kwestiach merytorycznych: infrastrukturze i wyłożonych gigantycznych pieniądzach. Oczywiście w tle mamy też bezrobocie, bo trzeba sobie zdawać sprawę, że likwidacja tego oddziału będzie powodowała, że ze służby będą odchodzić osoby, bo nie wyobrażam sobie, że jak twierdzą przynajmniej dokumenty rządowe, część osób zostanie przesuniętych na wschodnią granicę Polski.

Czego się pan spodziewa po dzisiejszym spotkaniu? Jakie mają być jego owoce?

- Chciałbym, aby po pierwsze politycy z Małopolski uświadomili sobie, jak wygląda sytuacja Karpackiego Oddziału Straży Granicznej. To jest rzecz podstawowa i kluczowa. Drugą sprawą jest to, abyśmy tworzyli tę przyjazną atmosferę w oparciu o argumenty merytoryczne i przekonywali dysydentów, m.in. jeśli chodzi o Komendę Główną Straży Granicznej, ale też MSWiA, bo przecież to oni nadzorują straż graniczną, żeby pokazać, że racje są po naszej stronie. Racje polityczne nie mogą być ważniejsze niż merytoryczne.

Już niemal tydzień mija od publikacji w "Rzeczpospolitej". Jak Solidarna Polska ocenia ten polityczny krajobraz po trotylu?

- Niestety rana, która powstała 10 października w naszym polskim narodzie nie zagoiła się. Dzisiaj ta rana bardzo mocno krwawi. I dopóki nie wyjaśnimy merytorycznie całej katastrofy, która miała miejsce, to niestety takie informacje, nawet bardzo drastyczne będą się pojawiać. Na ile one są prawdziwe, powinny rozstrzygnąć właściwe organy. Niestety z całą stanowczością muszę powiedzieć, że prokuratura działa słabo. W związku z powyższym, ta słabość powoduje pojawianie się takich informacji. Gdyby prokuratura rzetelnie badała i gromadziła materiał dowodowy, to nie mielibyśmy takich problemów, ale minęło ponad 2,5 roku i nie zbadano wraku samolotu. Powinno to być uczynione dużo wcześniej. Pirotechnicy powinni być tam już dawno temu. Pomijam fakt, że wrak tego samolotu już dawno powinien być w Polsce.