- Dziś na obiad będzie rosół. Potrzebujemy mięsa, przyprawy, warzyw, magii, sól i pieprz. Dziewczyny pomagają obierać ziemniaki, warzywa. Dziewczyny probują każdego polskiego dania. Natalka podpatruje. U nich inaczej się panieruje. Jest wymiana doświadczeń i wspólna nauka - mówi pani Teresa.

Wbrew przysłowiu, w sądeckim mieszkaniu kucharek jest sześć, ale jest co jeść. "Barszczu ukraińskiego jeszcze nie gotowaliśmy. Mamy to w planach. Gotowaliśmy polski barszcz. Próbujemy różnych receptur, wymieniamy się doświadczeniami. Nawet robiłam zdjęcia, jak tutaj wyglądają placki ziemniaczane z gulaszem. Wysyłałam je koleżance, żeby zobaczyła polską recepturę" - podkreślają Natalia i Mirka.

Jak sobie poradzić w tyle osób na 46 metrach kwadratowych? "Rano do łazienki jest kolejka. Nie bijemy się jednak. Cierpliwie czekamy. Najbiedniejsza jest moja córeczka, bo ona zawsze musi do ubikacji, jak ktoś tam jest. Rano jeden potrzebuje do toalety, drugi pod prysznic, trzeci potrzebuje wysuszyć włosy. Jest kolejka, ale jest wesoło" - słyszymy.

Jak połączone rodziny spędzają dni wolne? "Chodzimy na spacery, na plac zabaw z dziećmi, zwiedzamy okolicę. Byliśmy w Starym Sączu, Nowym Sączu, w parku, nawet na koncercie. Zwiedzamy region. Jesteśmy jak rodzina. Zyskałam nowych ludzi, z którymi mogę porozmawiać, podzielić się problemami. Traktuję ich jak rodzinę" - dowiedział się reporter Radia Kraków.

Natalia i Mirka zaaklimatyzowały się w Nowym Sączu. Pani Teresa pomogła im załatwić wszelkie potrzebne formalności. Kobiety pomału rozglądają się za pracą oraz mieszkaniem, by rozpocząć nowe życie w naszym kraju.