Kiedy likwidowano oddział, jednym z głównych zarzutów przeciwko decyzji było zmarnowanie ok. 50 mln zł wydanych na modernizację komendy jednostki. Wyremontowane budynki, w których zbudowano nowoczesną sieć teletechniczną, okazały się z dnia na dzień niepotrzebne. Co więcej, sieci zostały rozmontowane, bo część budynków przekazano policji i krakowskiej Szkole Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej.

Teraz, kiedy oficjalnie potwierdzono zamiar odtworzenia jednostki obiekty wracają do straży granicznej i znów pojawia się rachunek strat. Służby, które czasowo korzystały z budynków przeprowadziły wiele prac, by zaadaptować je do swoich potrzeb. Dla przykładu remont pomieszczeń i wymiana stolarki w budynku, w którym powstać miał komisariat policji pochłonął ok. 250 tys zł. Były to wszystkie pieniądze, jakie komendzie przekazał sądecki samorząd z funduszu wsparcia policji. 

Koszty operacji zostaną pokryte z kieszeni podatnika.

Przypomnijmy, Karpacki Oddział Straży Granicznej istniał w Sączu do 2013 roku. Decyzją ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, dowództwo jednostki przeniesiono do Raciborza. Jak tłumaczono, po przystąpieniu Polski do układu z Schengen, przestępczość przeniosła się z granicy słowackiej w głąb kraju i właśnie tam strażnicy byli bardziej potrzebni.

Nad koncepcją odtworzenia oddziału pracował specjalny zespół powołany w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. 

 

(Sławomir Wrona/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: