Jedno wiadomo na pewno — testy wykazały szereg usterek i problemów, które uniemożliwiają korzystanie z zaproponowanych rozwiązań. Pojawiły się nawet informacje, że Tatrzański Park Narodowy zarzuca w ogóle projekt, uznając, że działającego wozu w górskich warunkach nie da się skonstruować.
Magdalena Zwijacz-Kozica z Tatrzańskiego Parku Narodowego dementuje jednak te informacje:
Po tych testach mamy pewne spostrzeżenia i uwagi. Zostały zaobserwowane rzeczy, które trzeba poprawić, nie do końca działają albo nie działają tak, jakbyśmy my sobie tego życzyli. Dalej będziemy szukać rozwiązań, które pozwoliłyby ten wóz hybrydowy użytkować. Zakończył się etap, który pokazał, co jeszcze powinniśmy zmienić i to, że powinniśmy nadal szukać rozwiązań, które poprawią działanie tego wozu. Nie jest to na pewno zamknięcie tego projektu.
TPN zapewnia, że prace nad rozwiązaniem problemu będą na pewno kontynuowane.
Rozglądamy się za innymi partnerami, bo nie jest powiedziane, że dalej w pełnym zakresie kontynuować współpracę z wykonawcą wozu. Należy pamiętać o tym, że ten wóz to nadal jest prototyp, nie produkt docelowy. Przy każdym prototypie jest etap testowania, w którym pojawiają się jakieś usterki, niedociągnięcia, pomysły. Prace nadal będą trwały, na pewno będziemy rozważać kontakt z instytucjami czy też firmami.
Część turystów przyznaje, że wóz hybrydowy może być dobrym rozwiązaniem, ale oni i tak wolą nad Morskie Oko dostać się pieszo, a nie wozem konnym. Inni przyznają również, że jeżeli jesteśmy w stanie iść, to nie powinniśmy szukać transportu, ponieważ sport to zdrowie.
Zależy nam na tym, żeby konie pracujące na drodze do Morskiego Oka były jak najlepiej zaopiekowane. Bardzo duży wysiłek został włożony w to, żeby były szczegółowe zasady funkcjonowania przewozów konnych na drodze do Morskiego Oka. Staramy się o stan tych koni dbać, dlatego też nie porzucamy projektu związanego z wozem hybrydowym.
To już drugi prototyp hybrydowego wozu konnego testowanego na drodze do Morskiego Oka. Na razie testy nie wypadają korzystnie — m.in. w górskich warunkach nie sprawdzają się obecnie dostępne baterie — szybko się wyładowują. Biorąc pod uwagę surową zimę w Tatrach, zapewne wydajność akumulatorów jeszcze byłaby niższa.