Janusz Majcher podkreśla też, że wszystkich swoich kontrkandydatów traktuje bardzo poważnie: "Każdy z nich jest potencjalnym przyszłym burmistrzem. Szczególnie ci, którzy mają doświadczenie samorządowe i pracowali przez ostatnie dwie kadencje czy dłużej". Włodarz Zakopanego dodał również, że o wiele łatwiej jest zrobić negatywną kampanię wyborczą urzędującemu burmistrzowi. "Można mu to czy owo wytknąć" - mówi Radiu Kraków Janusz Majcher.
Zapis rozmowy Przemka Bolechowskiego z Januszem Majchrem, burmistrzem Zakopanego:
Jeżeli pełni się obowiązki burmistrza to start w wyborach jest łatwiejszy czy trudniejszy wobec tych, którzy nie pełnią tego urzędu?
Z jednej strony jest łatwiejszy, bo można się pochwalić. Ale z tego co widzę, ludzie szybko zapominają o tym, co zostało zrobione i zrealizowane. Wszyscy raczej rozbudzają swoje ambicje w kierunku "co ja bym zrobił". Ten program na przyszłość jest zdecydowanie ważniejszy. Z jednej strony jest łatwiej, bo mogę pochwalić się swoimi dokonaniami. Ludzie wiedzą, kim jestem. Z drugiej strony, nie wszyscy są zadowoleni z rządzenia aktualnego burmistrza, bo wielu ma do niego pretensje o niezałatwienie różnych spraw. Biorę to w cudzysłów, to sprawy, które wydają się dla potencjalnego petenta bardzo proste. A czasami rozbija się o przepisy prawne czy sąsiedzkie.
Jeżeli chodzi o negatywną kampanię wyborczą burmistrzowi jest najtrudniej, patrząc na to, co dzieje się w Zakopanem.
Zdecydowanie tak. Pod adresem urzędującego burmistrza o wiele łatwiej zrobić negatywną kampanię wyborczą. Można mu to czy owo wytknąć. Pod adresem nowego kandydata, można jedynie zadać pytanie: czym może się wykazać pod względem działalności w radzie czy na innych stanowiskach. A już całkowicie nic nie można powiedzieć pod adresem kogoś, kto w ogóle nie miał z samorządem nic wspólnego. Takiego kandydata też przecież mamy.
Najgroźniejszy kandydat?
Kandydatów wszystkich biorę bardzo poważnie pod uwagę. Każdy z nich jest potencjalnym przyszłym burmistrzem. Szczególnie ci, którzy mają doświadczenie samorządowe i pracowali przez ostatnie dwie kadencje czy dłużej. Oni mają zdecydowanie wiekszą wiedzę, czym zajmuje się samorząd. Oni są poważnymi kontrkandydatami. Ale wszyscy trzej, ci którzy byli w zarządzie - przewodniczący, wiceprzewodniczący, szefowie komisji, wiedzą właśnie na czym samorząd polega.
Jakie najważniejsze problemy czekają w następnej kadencji nowe władze miasta?
To jest przygotowanie miasta do przyjęcia dużych pieniędzy. Miasto ma zakontraktowane olbrzymie realizacje. Przygotować się do nich w sposób merytoryczny, wchłonąć pieniądze i zrealizować projekty - to olbrzymie przedsięwzięcie. To się wiąże z komunikacją zewnętrzną i z infrastrukturą wewnątrz miasta. Umówmy się, że po tych 7 latach tak dużych pieniędzy już nie będzie. Będziemy żyli tym, co sami wypracujemy w mieście. Inwestycje zależą od stworzenia atmosfery. Wszystkie inwestycje, z wyjątkiem Centralnego Ośrodka Sportu – już powstają fundamenty pod nową halę sportową - to tylko umożliwienie i danie praw mieszkańcom i właścicielom inwestycji na własnych gruntach. W jaki sposób i z kim to zrobią, to ich wybór. Natomiast takie możliwości trzeba mieszkańcom i właścicielom gruntów stwarzać i to jest rola burmistrza.
Negocjacje z rodziną Bercynów?
Myślę, że również w ich przypadku, stworzenie warunków do inwestycji umożliwienia otwarcia tras narciarskich, to jest rola burmistrza.