- Wyszliśmy na szlak około 8, wcale nie z samego rana. Jest całkiem pusto. Jesteśmy w Dolinie Małej Łąki, która wcina się między Giewont a Czerwone Wierchy. Leży ona między większymi dolinami: Doliną Kościeliską po zachodniej stornie, Doliną Strążyską i Bystrej po stronie wschodniej  - mówi Jan Krzeptowski-Sabała.

W Dolinach Kościeliskiej i Chochołowskiej są zawsze tłumy, w Dolinie Małej Łąki jest spokojnie. "Jest w Tatrach kilka takich miejsc, gdzie tłumów nie ma. Nie wszędzie są schroniska, kolejki, dorożki. Można znaleźć chwilę spokoju nawet w środku majówki" - opowiada nasz przewodnik.

W Dolinie Małej Łąki są jeszcze nawet ostatki krokusów. "Jeszcze kilka dni temu leżał tu śnieg. W tych miejscach jeszcze pojawiają się krokusy, ale jest ich niewiele. Wkrótce one przekwitną, bo robi się coraz cieplej" - dodaje Krzeptowski-Sabała.

Poza krokusami w Dolinie Małej Łąki można podziwiać lepiężniki, kilka gatunków żywców, kaczeńce. "Ta Dolina słynie z tego, że w całości jest zbudowana ze skał osadowych. Są tu wapienie i dolomity. Do tego jest wiele źródełek, z których wypływa woda. Tam wegetacja zaczyna się szybciej i jest ciekawa roślinność. Do marca po sierpień, wrzesień różne cuda to kwitną" - mówi przyrodnik.

- Jest rewelacyjnie. Super widoki, krokusy jeszcze są. Na szlak wybrałem się o 7:30, żeby pobiegać. Rano, ale nie ma ludzi i są piękne widoki - usyszeli reporterzy Radia Kraków od napotkanego na szlaku turysty.

Co z kolei usłyszeć możemy w Dolinie Małej Łąki? "Jest tu koncert. Kilka gatunków sikor: bogatka, sosnówka. Do tego kilka gatunków drozdów, czyli kos, kwiczoł. Można się zapatrzeć w kwiaty i zasłuchać w ptasie śpiewy" - mówi Jan Krzeptowski-Sabała.