Tomasz Wojciechowski ratownik TOPR informuje, że pogotowie górskie na brak pracy nie mogło narzekać:
Były takie dni, gdzie interweniowaliśmy nawet 20 razy dziennie. Były też dni luźniejsze, gdy pogoda była kiepska i turyści daleko w góry się nie wypuszczali. W każdym razie było co robić
Tomasz Wojciechowski dodaje, że przyczyny wzywania pomocy były różne - od poważnych wypadków w strefie wysokogórskiej, po zatrucia pokarmowe, czy zasłabnięcia na szlaku:
Najczęściej dochodziło do potknięć i w ich następstwie urazów kończyn, skręceń, zwichnięć rąk, nóg, były rozbite głowy, rany. Zdarzały się również nagłe zatrzymania krążenia na szlakach czy przypadki skrajnego wycieńczenia na skutek upałów i odwodnienia.
Niestety doszło też do kilku wypadków śmiertelnych, najczęściej były to poślizgnięcia się w strefie wysokogórskiej i upadki z wysokości.