26 grudnia wieczorem rozdzwoniły się telefony wszystkich służb ratunkowych od policji po centralę TOPR. Zgłoszenie mówiło o kilkudziesięciu osobach, które... utknęły na asfaltowej drodze do Morskiego Oka. Turyści, schodząc w dół od strony schroniska, liczyli, że zostaną zwiezieni w dół fasiągami. Gdy okazało się, że kursów już nie ma - zaalarmowali m.in. policję, twierdząc że są w dramatycznej sytuacji.

Aspirant Roman Wieczorek rzecznik zakopiańskiej policji podkreśla, że pomocy udzielono tym osobom, które rzeczywiście tego wymagały. Cała reszta cało i zdrowo zeszła asfaltową drogą aż na parking na Palenicy Białczańskiej.

Turyści, których na drodze z Morskiego Oka  zaskoczył brak transportu  i zmrok wykazali się wyjątkową lekkomyślnością. Ale to nie jedyne zdarzenia w tej części Tatr - ratownicy TOPR udzielali pomocy kobiecie, która weszła na taflę Morskiego Oka, mimo że ta miejscami jest popękana...

Nie wszyscy święta będą mogli zaliczyć do udanych - część osób odniosła tak poważne obrażenia że trafiła do zakopiańskiego szpitala. W sobotę 25 grudnia doszło do tragedii na Gubałówce. Wieczorem grupka osób postanowiła zejść ze zbocza na skróty w stronę Zakopanego. Gdy doszli do jaru z płynącym w dole potokiem, jeden z mężczyzn poślizgnął się i spadł w dół. Na skutek odniesionych obrażeń zmarł - mówi w rozmowie z Radiem Kraków rzecznik zakopiańskiej policji, aspirant Roman Wieczorek.

Poszkodowany po upadku znalazł się w tak niedostępnym miejscu, że niezbędna była pomoc ratowników TOPR. Policja i prokuratura ustalają przebieg tragicznego zdarzenia.

Szlaki turystyczne nie tylko w Tatrach, ale i niżej w wielu miejscach są zalodzone i bardzo śliskie - trzeba zachować szczególną ostrożność.

Ogromna liczba świątecznych gości pod Tatrami przełożyła się automatycznie na liczbę policyjnych interwencji i zdarzeń. Na Krupówkach grupa pseudokibiców wpadła do jednego z pubów i przy pomocy pięści i krzeseł rozładowała agresję na kilkunastu osobach. Część poszkodowanych, w tym jeden mężczyzna ze złamanym nosem trafiła, do szpitala.

Kolejne wezwanie z jednej z karczm - klient rzucał talerzami i jedzeniem, a potem na deser uderzył jeszcze kelnerkę.

Przez cały czas nad bezpieczeństwem mieszkańców,  ale przede wszystkim gości, czuwało pięćdziesięciu funkcjonariuszy. Przez trzy świąteczne dni, codziennie, policja interweniowała około trzydziestu razy. 

 

 

Przemysław Bolechowski/bp/ew

 

czytaj też: Śmiertelny wypadek na Gubałówce w Zakopanem