Mimo ostrzeżeń i apeli o trudnych warunkach i zagrożeniu lawinowym nieodpowiedzialnych śmiałków nie brakuje. W nocy z poniedziałku na wtorek ratownicy TOPR dwukrotnie musieli wychodzić wysoko w góry. Najpierw dwójka turystów wezwała telefonicznie pomoc, zagubiła się w rejonie Małołączniaka na Czerwonych Wierchach. Jak tłumaczy Witold Cikowski kierownik dyżuru TOPR, zgubienie się i zejście ze szlaku  w tej części Tatr może mieć fatalne skutki. Na szczęscie turystów udało się bezpiecznie sprowadzić do schroniska.

Kolejne wezwanie nadeszło z doliny Pięciu Stawów, tym razem o pomoc poprosiła grupa sześciu osób: dwóch Polaków i czterech Ukraińców. Oni z kolei utknęli pod Kozim Wierchem w rejonie Wielkiego Stawu. Jak tłumaczyli, nie byli w stanie przebrnąć przez duże zaspy śnieżne. Im pomocy udzielił dyżurny ratownik ze schroniska w dolinie Pięciu Stawów.

Pechowi turyści z Czerwonych Wierchów gdy dotarli do nich ratownicy byli skrajnie wychłodzeni, w tym czasie mróz sięgał minus 13 stopni, padał śnieg i wiał mocny wiatr. Turyści z doliny Pięciu Stawów na szczęście byli dobrze ubrani ale brnąc przez zaspy śnieżne osłabli i nie byli w stanie sami dojść już do schroniska. Przypominamy: w Tatrach warunki są zimowe temperatura dzisiaj na Kasprowym Wierchu to minus 15 - minus 17 stopni i obowiązuje trzeci umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego.

(Przemysław Bolechowski/ko/rnb)