"Plan jest taki, aby otworzyć schronisko za 10 dni. Oczekujemy na protokół ze straży pożarnej. Czekamy też na elektryka i kominiarza, którzy stwierdzą, czy możemy ponownie uruchomić w pełni nasze schronisko. Na razie funkcjonuje bufet tylko w ograniczonym zakresie. Można kupić napoje, ale kuchnia nie działa i nie przyjmujemy turystów na noclegi" – powiedziała gospodyni schroniska pod Giewontem Iwona Haniaczyk.
Na razie gospodyni schroniska nie oszacowała strat, jednak w wyniku pożaru najbardziej został zniszczony fragment gontowego dachu w okolicy komina.
"Spalony dach wymaga odbudowy, z resztą sobie poradzimy. Chcemy jak najszybciej wrócić do normalności" – zapewniła gospodyni schroniska na Hali Kondratowej. Dodała, że jest wdzięczna personelowi schroniska, który sprawnie ewakuował turystów ze środka oraz turystom, którzy bez wahania ruszyli z pomocą przy gaszeniu. Na szczęście schronisko było wyposażone w gaśnice oraz hydrant i węże strażackie.
Pożar drewnianego, zabytkowego schroniska na Hali Kondratowej wybuchł we wtorek około godz. 16. Chociaż jednostki straży pożarnej dotarły na miejsce szybko, to pożar zdołano ugasić przed ich przybyciem. Gdyby nie szybka akcja, mogło dojść do większej tragedii – ocenił komendant PSP w Zakopanem Grzegorz Worwa. Spłonęła konstrukcja dachu na powierzchni około 20 m kwadratowych w okolicach komina. Część budynku została też zalana w trakcie prowadzenia akcji gaśniczej.
Schronisko turystyczne PTTK na Hali Kondratowej w całości jest zbudowane z drewnianych bali. Mieści się przy południowej ścianie Giewontu na wysokości 1333 m n.p.m. Jest to najmniejsze schronisko w polskich Tatrach. Obiekt dysponuje 20 miejscami w pokojach 6- i 8-osobowych.
Budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–1948. W 1953 r. schronisko zostało częściowo zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Giewontu.