"Od momentu ostatniego protestu czekamy na jakiś ruch ze strony Generalnej Dyrekcji co do naszych roszczeń. Na konsorcjum już w ogóle nie liczymy, ponieważ kierownictwo stwierdziło, że to my, czyli 14 podwykonawców oszukało ich i próbujemy wyłudzić pieniądze za pracę, co jest kłamstwem. Konsorcjum neguje nawet umowy podpisane na wykonanie robót oraz przedstawione faktury. Podejrzewamy, że chcą nas przetrzymać, żeby nasze roszczenia przepadły z uwagi na termin. Ze strony Generalnej Dyrekcji żądamy jasnej deklaracji, czy dostaniemy zapłatę za wykonane roboty, na które mamy protokoły odbioru podpisane przez kierownictwo konsorcjum" - powiedział PAP jeden z podwykonawców protestujących na zakopiance.
Konsorcjum budujące odcinek zakopianki Lubień-Naprawa zaangażowało łącznie 188 podwykonawców i usługodawców.
Na zakopiance od rozpoczęcia protestu, czyli od godz. 11.35 utworzył się spory zator, który jeszcze po zakończeniu blokady, rozładowywała policja. Jak powiedział PAP dyżurny suskiej policji, protest był spontaniczny bez wcześniejszego zgłoszenia. Dyżurny dodał, że takie blokowanie drogi nie jest legalne i policja będzie prowadziła czynności wyjaśniające, czy działanie protestujących nie przekroczyło znamion wykroczenia.
Po zablokowaniu drogi protestujący poszli do biura firmy, która nie wypłaciła im pieniędzy. Podwykonawcy, którzy domagają się zapłaty za prace przy nowym odcinku zakopianki między Naprawą a Lubniem, chcieli wymóc na firmie komentarz do ich sprawy i deklarację, że dostaną swoje pieniądze. Wyszedł do nich kierownik budowy z ramienia firmy IDS. Było dużo pretensji, ale nie padły żadne deklaracje.
- Wywiązuję się z obowiązków kierownika budowy. Sprawy formalne to nie jest moja kompetencja - komentował kierownik budowy z firmy wykonawczej IDS, Ireneusz Dymek.