W czwartek po południu Janusz Majcher burmistrz Zakopanego na konferencji prasowej poinformował, że 120 mieszkańców Gubałówki – właścicieli działek na tym znanym zboczu, zadeklarowało chęć stworzenia u siebie stacji narciarskiej z sześcioma kolejkami krzesełkowymi.

Na konferencji pojawiło się dwóch przedstawicieli sygnatariuszy wspomnianego pisma, które trafiło do burmistrza. Jednocześnie podczas konferencji prasowej Janusz Majcher obwieścił, że do urzędu wpłynął wniosek rodziny Byrcynów, którzy chcą wylesić działkę która blokuje zamkniętą od ośmiu lat trasę narciarską na Gubałówce. A to oznacza, że już wkrótce legendarna trasa, będąca symbolem niezgody pod Tatrami, znów będzie udostepniona.

Jak więc zasugerowano na konferencji - przedstawione fakty mają ogromne znaczenie dla przyszłości Zakopanego.

I wtedy własnie wybuchła burza. Obecna na konferencji  Bożena Gąsienica-Byrcyn oświadczyła, że burmistrz Janusz Majcher nie może przypisywać sobie jakiejkolwiek pozytywnej roli w staraniach o otwarcie zamkniętej trasy. Jak podkreśliła, cała zasługa leży po stronie jego kontrkandydata  – Leszka Doruli.

Jednocześnie góralka przypomniała, że na Gubałówce w miejscach gdzie mogą powstać trasy narciarskie jest nie 120, a ponad 300 właścicieli terenów, więc dzisiejsza deklaracja nie ma żadnej wartości.

To mocny akcent w  końcówce kampanii wyborczej - dający mocne poparcie Leszkowi Doruli.

Czy to wpłynie na walkę o fotel burmistrza? To okaże się już niebawem, ale juz dzis można więc powiedzieć że deklaracja rodziny Byrcynów zepsuła obecnemu burmistrzowi koniec kampanii wyborczej...

 

Przemysław Bolechowski/ kp