Samorządowcy tłumaczą, że od samego początku sprzeciwiali się prywatyzacji i kapitałowi zagranicznemu. Przypominają również, że kupnem kolejek zainteresowane były Lasy Państwowe - ale tu to wyjście z sytuacji nie zostało przez osoby decyzyjne zaakceptowane.

Na temat zmian w PKL Przemek Bolechowski rozmawiał z Jerzym Zacharką - wicestarostą tatrzańskim, który w czasie prywatyzacji był przewodniczącym Rady Miasta Zakopane.

 

Zapis rozmowy Przemka Bolechowksiego z Jerzym Zacharką

 

Cofnijmy się do czasów, kiedy był pan przewodniczącym Rady Miasta Zakopane. Rada miasta była za prywatyzacją PKL?

Gdy rozpoczęła się dyskusja na ten temat, rada miasta przyjęła  stanowisko sprzeciwiające się tej prywatyzacji. Powodów podała kilka. Po pierwsze, względy ekonomiczne. Uważaliśmy, że nie ma potrzeby prywatyzować tak znakomicie prosperującej firmy, przynoszącej wielomilionowe  zyski. Mogła być perełką w strukturze PKP. Drugi powód, który podaliśmy, był stricte historyczny. Uważaliśmy, że kolejka, która została wybudowana w 1936 roku przez władze II Rzeczypospolitej , co pokazało, że Polska jest w stanie konkurować z najbardziej rozwiniętymi państwami świata, jest dobrem narodowym, a dobra narodowego się nie sprzedaje.

Gdy zaczęła się tworzyć ta spółka, przedstawiano ją jako spółkę samorządów. Później okazało się, że pieniądze będą z niewiadomego źródła?

Przedstawiano to radzie w tej sposób, że  trzeba PKL ratować. Nie bardzo wiedzieliśmy przed czym. Powszechnie mówiono, że obcy kapitał chce ją przejąć. Straszono nas wówczas sąsiadem – że to on chce przejąć, więc trzeba bronić i powołać samorządową spółę.  I rzeczywiście Rada Miasta Zakopane podjęła uchwałę o powołaniu spółki PKG po to, aby wziąć udział w prywatyzacji PKL-u i przejąć pakiet kontrolny. Uważaliśmy, że pakiet kontrolny to jest 51%. Ustawiliśmy również strukturę właścicielską spółki, czyli miasto Zakopane miało 81,75% akcji, a pozostałe gminy, czyli Poronin, Bukowina Tatrzańska i gmina Kościelisko po 6%. Później okazało się, że zostaliśmy oszukani. Poczuliśmy się oszukani jako samorząd i uważaliśmy, że również społeczeństwo zostało oszukane. Dlaczego się tak stało? Ówczesny burmistrz Zakopanego bardzo szybko doprowadził do takiej sytuacji, że gminy utraciły pakiet kontrolny i teraz mają 0,27%  udziałów, a spółka zagraniczna z Luksemburga ma 99,77% akcji. O jakiej kontroli możemy mówić i o jakim oddziaływaniu na tę spółkę?  Uważamy, że ogromnym nadużyciem było mówienie, że jakoby to samorządy kupiły PKL. Samorządy były listkiem figowym tej transakcji. Jeżeli ja mam ułamki procent udziałów, to w takim samym procencie mogę wpływać na działania tej spółki. Dla mnie to było ogromne zaskoczenie. Natomiast to fakty się tutaj liczą.  Dzisiaj burmistrz Zakopanego nie ma w ogóle wglądu do umów, jakie zostały zawarte. Burmistrzowi odmawia się jakiejkolwiek informacji na temat funkcjonowania spółek. Co to znaczy? Przecież burmistrz jest udziałowcem. Nie może uzyskać dokumentów, to jaki ma wpływ na działanie spółki?

Teraz MSW podjęło taką a nie inną decyzję, jeśli chodzi o spółkę Altura i nie wzięło pod uwagę głosów wszystkich samorządów, które były przeciwne temu.

Rada Miasta Zakopanego była przeciwna temu, takie stanowisko zajęła i przesłała do ministra. Rada Powiatu Tatrzańskiego również była przeciwna, starosta tatrzański również wydał opinię negatywną. Te opinie nie zostały uwzględnione przez ministra. Zwracaliśmy uwagę, że przecież z terenów, które zajmuje w tej chwili PKL,  górale zostali wywłaszczeni, aby można było budować tam kolej i również część terenu została przejęta dekretem PKWN od właścicieli. Uważaliśmy, że przede wszystkim obowiązkiem skarbu państwa było uregulowanie spraw własnościowych z tymi właścicielami, którym te tereny zabrano, a potem dopiero można mówić o ewentualnym innym przeznaczeniu tych obiektów. Tak się nie stało. Rząd polski postępując w ten sposób zachował się jak paser. Takich rzeczy nie powinno się robić.

Rozumiem więc, że wzburzeniu dawnych właścicieli i ich roszczeniom  nie ma się co dziwić?

Należałoby jeszcze powiedzieć, że większość tych terenów została kiedyś zakupiona przez hrabiego Władysława Zamojskiego w czasie, kiedy jeszcze nie było Polski, ale on już z myślą o Polsce te tereny kupił. Umierając, przekazał je narodowi polskiemu i dzięki temu można było utworzyć Tatrzański Park Narodowy. Jak to wygląda, że w tej chwili rząd polski tymi terenami handluje?

Uważa pan, że jest szansa na jakieś odkręcenie sytuacji?

Nie sądzę, żeby ten rząd był zdolny do podjęcia takich decyzji, żeby ratować majątek narodowy. Ten rząd wyzbywa się majątku narodowego.  Sądzę, że po najbliższych wyborach nastąpi radykalna zmiana i będzie szansa ratowania majątku narodowego.

 

 

(Przemek Bolechowski/ew,jg)