- A
- A
- A
51-latka wtargnęła do zakopiańskiego przedszkola i chciała wziąć zakładników
Dramatyczna akcja policji w przedszkolu "Puchatek" w Zakopanem. 51-letnia kobieta wtargnęła do placówki z przedmiotem przypominającym butlę gazową. Zachowywała się agresywnie wobec opiekunów, krzyczała. Pracownicy przedszkola postanowili wezwać policję. Na szczęście dzieciom nic się nie stało. Kobieta trafiła na Oddział Psychiatryczny nowotarskiego szpitala, ale policja nie zakończyła działań w tej sprawie. Saperzy w piątek po południu przeszukali samochód którym Janina O. przyjechała przed przedszkole. Na razie nie ma jednak informacji aby w aucie kobieta pozostawiła cokolwiek niebezpiecznego."Policjanci pojawili się na miejscu i obezwładnili tę kobietę. Jest tam też straż pożarna, która sprawdzi, czy kobieta faktycznie weszła z butlą gazową i czy dzieciom groziło niebezpieczeństwo" - mówi w rozmowie z Radiem Kraków Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.
Jak dodaje Katarzyna Cisło, 51-latka nie wyrządziła nikomu krzywdy. Dyrektor przedszkola Jacek Ślusarczyk przyznaje, że sytuacja była bardzo nerwowa, ale mimo to personel zachował się wzorowo. Dzieci zostały momentalnie przeniesione do innych pomieszczeń i nie uczestniczyły w całym zajściu. "Ta kobieta weszła do przedszkola z innym rodzicem. Miała w ręku reklamówkę. Powiedziała, że chce widzieć się z jakąś nauczycielką. Gdy ta do niej podeszła, kobieta wymierzyła z pistoletu i powiedziała, że to jest napad" - relacjonuje w rozmowie z Radiem Kraków dyrektor przedszkola.
Roman Wieczorek z zakopiańskiej policji dodaje, że zatrzymana kobieta leczyła się psychiatrycznie. Jest znana policji: wcześniej wielokrotnie dzwoniła do dyspozytorów i informowała i nieistniejących wydarzeniach. Policja będzie wyjaśniać motywy działania kobiety. 51-latka często występowała na sesji Rady Miasta, informując, że pod Tatrami działa mafia paliwowa. Lokalnym dziennikarzom skarżyła się również na konflikty sąsiedzkie. Zaraz po wejściu do przedszkola zadzwoniła do redakcji "Tygodnika Podhalańskiego". "Mówiła, że robi to, bo jest zdesperowana. Że nikt nie chce się wstawić w jej sprawie i że nie może już tak dłużej żyć" - opowiadział Radiu Kraków Jerzy Jurecki z "Tygodnika Podhalańskiego".
(Karol Surówka, Przemysław Bolechowski/ ew)
Obserwuj autorkę na Twitterze:
Komentarze (0)
Najnowsze
-
08:49
Tarnowianie mają dość "wojny" pseudokibiców na elewacjach bloków
-
08:15
Marek Sowa: Ocena ministrów należy do pana premiera Tuska. Połowa kadencji to czas na ewentualne zmiany
-
07:52
Jak sobie poradzić z problemem quadów na Podhalu? Gminy mają swoje pomysły
-
07:16
Maturzysto, z jakich przedmiotów będziesz zdawać? Czas na decyzję do piątku
-
06:56
Tarnowskie przedszkola w strachu przed zbliżającym się naborem
-
06:38
Historyczny neon nowohuckiej „Jubilatki” zaświeci już w piątek
-
06:19
Do Polski napływa chłodniejsze powietrze, ale za to będzie więcej słońca
-
06:02
Aktualności komunikacyjne Radia Kraków 06.02
-
21:39
Uniwersytet Jagielloński i dwie inne uczelnie zawiadamiają prokuraturę. Chodzi o fałszowanie dyplomów
-
19:44
Hydrogeolog: Stan polskich wód może być gorszy niż przedstawiają to oficjalne dane
Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy
Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.
Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]
Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku oraz Twitterze