Pierwsi mali uchodźcy z Ukrainy pojawili się w krynickich szkołach już w marcu. Nie było ich jednak tak dużo, jak teraz. W samej tylko Szkole Podstawowej numer 1 w Krynicy przyjęto ponad 120 uczniów zza wschodniej granicy. Wielu z nich bardzo szybko odnalazło się w nowych realiach. Szkoła im się podoba, są też zadowoleni z nauczycieli i nowych kolegów, o których mówią, że pomagają im, jak mogą.

Potwierdzają to polscy uczniowie, którzy szybko zaakceptowali nowe koleżanki i nowych kolegów. Jak mówią jest ich pięcioro na 24 uczniów w klasie, próbują im wytłumaczyć to, czego nie zrozumieli.



Dla najmłodszych ukraińskich uczniów szkoła utworzyła dodatkową klasę. Nieco starsze dzieci zostały natomiast przydzielone do istniejących klas od 4 do 8. Większość uczniów już całkiem dobrze radzi sobie z językiem polskim, ale gmina zatrudniła też kilka  tłumaczek. W razie potrzeby odwiedzają poszczególne klasy, by objaśnić w języku ukraińskim niektóre zagadnienia – wyjaśnia Jarosław Piotrowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej numer 1 w Krynicy. Są nauczyciele, którzy dają sobie znakomicie radę, ale są też przedmioty, z którymi jest nieco trudniej. Tłumaczki są też bardzo potrzebne w kontaktach z rodzicami.


Nie dla wszystkich ukraińskich dzieci wystarczyło jednak miejsc w szkołach w Krynicy. 1 września naukę rozpoczęło nieco ponad 300 małych uchodźców. Tyle miejsc udało się nam wygospodarować – mówi Piotr Ryba, burmistrz Krynicy. Są bowiem limity - w młodszych klasach to 28 dzieci, a w starszych 30. Gminy nie stać na tworzenie nowych klas dla kilkorga uczniów.


Pozostałe ukraińskie dzieci muszą uczestniczyć w lekcjach on-line, które organizują dla nich rodzime szkoły. Problem dotyczy kilkudziesięciu uczniów