Z torów można korzystać, ale po niedzielnych opadach deszczu nie wyglądają najlepiej. Na trasach w wielu miejscach leży błoto i muł. Jak mówi krynicki aktywista Tomasz Studniarz, taka sytuacja powraca jak bumerang.
"Jak są większe opady deszczu, to po prostu woda, która płynie z gór, zmywa te tory. Byłem tam ostatnio w niedzielę, tory są rozmoczone, wyrwy w torach są porobione i to wszystko robi woda, która stoi. Ona nie spływa. Ta inwestycja jest fajna, bo każda inwestycja, która promuje Krynicę, która promuje sport jest dobrą inwestycją, tylko ona została za szybko zrobiona"
- ocenia Studniarz.
"Jeździ się super po tym. Sami zawodnicy po igrzyskach się wypowiedzieli na ten temat i powiedzieli, że to jedno z najlepszych obecnie miejsc do trenowania cross-country i takich flowowych odcinków w Europie"
"Te zalegające kałuże są spowodowane tym, że świeża ziemia, która spadała ze zbocza z wodą, pozatykała te odpływy. Wydaje mi się, że to przy całej inwestycji, przy tym co tam jest, to są kosmetyczne rzeczy, które pewnie prędzej czy później będą naprawione"
"W kilku miejscach po prostu musimy poprawić odwodnienie. Potrzebujemy trzech miejsc, przez które zostanie przekopana rura o większej średnicy. Zostanie odtworzona nawierzchnia. To są roboty, patrząc na całość zakresu szczątkowe, które pewnie będą warte, strzelam z zapasem, około 100 000 zł. My to poprawimy, ale już od przyszłego sezonu tu będzie już dużo bardziej zielono i to odwodnienia będą wykonane. Nie ma na dziś żadnego zagrożenia dla funkcjonowania żadnego z tych torów"