"Poręczenie majątkowe w łącznej kwocie miliona złotych zostało wpłacone. W pewnej części to pieniądze należące do pana senatora, natomiast znaczna część to pieniądze wpłacone przez ludzi dobrej woli, którzy jak tylko dowiedzieli się o wysokości poręczenia oraz instrumentalnym traktowaniu przez prokuraturę tego środka zapobiegawczego - powiedzieli, że natychmiast pomogą" - mówi w rozmowie telefonicznej z Radiem Kraków obrońca Paweł Śliz. 

Obrońca senatora Koguta dodał, że osoby, które złożyły się na kaucję chcą pozostać anonimowe. Na rozpatrzenie czeka też zażalenie obrońcy na wysokość kaucji i jej zasadność. Prokuratura regionalna w Katowicach informuje jedynie, że skarga został przesłana do rozpatrzenia przez sąd.

Przypomnijmy, w grudniu ub. roku Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało pięć osób podejrzanych o korupcję, w tym m.in. syna senatora Koguta - Grzegorza, który jest wiceprezesem zarządu małopolskiej Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym; prezesem tej fundacji jest senator Kogut. Całej piątce przedstawiono zarzuty.

Prokuratura informowała też o zamiarze postawienia zarzutów również senatorowi Kogutowi, który sam zrzekł się immunitetu chroniącego parlamentarzystę i został przez PiS zawieszony w prawach członka partii.

Poza synem senatora, CBA zatrzymało w grudniu także: założyciela i prezesa inwestora na rynku nieruchomości Griffin Real Estate Przemysława G., członka zarządu dewelopera Echo Investment Mikołaja M., prezesa zarządu spółki Małopolskie Dworce Autobusowe Grzegorza F. i biznesmena Marcina Sz.

Podejrzani mieli przyjąć łapówki na łączną kwotę blisko 1,2 mln zł. W kolejnych dniach zatrzymani byli przesłuchiwani, stawiano im zarzuty, a sąd decydował o środkach zapobiegawczych. Czterej zatrzymani, wśród nich syn senatora, zostali aresztowani.

Według śledczych ich przestępstwa polegały na przyjmowaniu łapówek, podejmowaniu się przez podejrzanych pośrednictwa w załatwianiu spraw w zamian za takie korzyści, przyjmowaniu obietnicy korzyści majątkowej. Proceder miał trwać od listopada 2015 r. do grudnia 2016 r. Podejrzanym może grozić kara do 12 lat więzienia.

 

 

(Sławomir Wrona, PAP/ew)