"Śledztwo zostało wszczęte. Jesteśmy na etapie zbierania materiału dowodowego. Chcemy ustalić, kto mógł zostać tam zabity i do kogo mogą należeć te szczątki. Wcześniej było prowadzone śledztwa dotyczące działalności siedziby UB w Limanowej i ustaliliśmy, że w tym miejscu zostało zabitych przez funkcjonariuszy UB osiem osób, które jednak nie zostały pochowane na terenie budynku, a na terenie różnych cmentarzy. Spróbujemy w tym śledztwie ustalić inne osoby, które mogły stracić życie w tym budynku, a ich szczątki nie zostały odnalezione" – powiedział w poniedziałek PAP prokurator Marek Kowalcze z krakowskiego oddziału IPN.
Prokurator wyjaśnił jednocześnie, że w czasie drugiej wojny światowej w tym samym budynku mieściła się siedziba gestapo. W tym czasie mogli tam być również mordowani ludzie. W tej sprawie toczy się oddzielne śledztwo IPN.
Śledczy na razie nie dotarli do osoby, która bezpośrednio widziała szczątki na terenie byłej siedziby UB w Limanowej, ponieważ zawiadomienie było złożone na podstawie zasłyszanych informacji. Szczątki miały zostać ukryte w budynku podczas renowacji budynku.
W listopadzie 1946 r. funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Limanowej zorganizowali zasadzkę na 22-osobowy oddział partyzancki "Żandarmeria", tzw. terenówkę i jego dowódcę Włodzimierza Morajko, ps. "Błysk". Zatrzymanych funkcjonariusze limanowskiego UB m.in. przetrzymywali w ciasnej celi bez łóżek. Mieli wielokrotnie prowadzić męczące przesłuchania, podczas których bili zatrzymanych po całym ciele, polewali zimną wodą, znieważali, straszyli śmiercią.
Partyzanci z oddziału "Żandarmeria" zostali skazani na kary śmierci, zamienione później na długoletnie więzienie. Nie wszyscy przeżyli. W więzieniu zmarł m.in. Włodzimierz Morajko (w 1950 r. w Rawiczu, w wieku niespełna 20 lat).
Według ustaleń IPN, nad aresztowanymi znęcali się bezspornie szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Limanowej i pięciu innych funkcjonariuszy.
(PAP/ko)