Kończy się długi i ważny rozdział w historii schroniska na Przehybie. W tym roku mija pół wieku odkąd gospodarzem tego miejsca został znany przewodnik i ratownik górski Jan Bielak

Mój mąż był zapalonym przewodnikiem i bardzo chciał prowadzić schronisko. W końcu mu się udało i ja doszłam do wniosku, że muszę iść za mężem


- opowiada Olga Bielak, która pracy na Przehybie poświęciła większość życia. Jej rodzina straciła dobytek w pożarze schroniska 17 grudnia 1991 roku, a trzy lata później tragicznie zginął jej mąż.

Zostałam sama z trójką dzieci. Zostałam tu, bo tę pracę i schronisko traktowaliśmy jak nasz dom


- dodaje Olga Bielak.

30 września schronisko na Przehybie przestanie być „domem” rodziny Bielaków. Wtedy kończy się okres wypowiedzenia umowy dzierżawy. Pani Olga nie zdecydowała się też na udział w przetargu. Twierdzi, że to efekt presji wywieranej przez spółkę Schroniska i Hotele PTTK „KARPATY”. Gospodyni schroniska mówi też, że wypowiedzenie, które otrzymała, nie zawierało uzasadnienia:

Nie dostałam jasnej odpowiedzi, dlaczego, czy coś źle robiłam. Bardzo źle to odbieramy, cała rodzina, bo nie tylko ja zostałam wyrzucona.

Słowom Pani Olgi zaprzecza Jerzy Kalarus, prezes spółki Schroniska i Hotele PTTK „KARPATY”. Swoje stanowisko przedstawia jedynie w mailu. Pisze, że żadnej presji nie było, nie zdradza jednak przyczyn wypowiedzenia:


Rozmawialiśmy [...] z naszą Koleżanką z Przehyby nie jeden raz o bieżących problemach, jak też uwagach gości. A także o przyszłości tego schroniska, dalszej naszej współpracy i wspólnych oczekiwaniach. Nie uważam jednak za właściwe upublicznianie treści takich rozmów i ocen, szczególnie kiedy sprawa dotyczy naszych długoletnich i cenionych współpracowników. W przeszłości terminy zakończenia naszej współpracy z Panią Olgą były już na jej wniosek kilka razy przesuwane. Motywy takich wniosków i naszych decyzji, znane są dobrze obydwu stronom umowy.

O wrażenia z pobytu w schronisku na Przehybie reporterka Radia Kraków pytała turystów. Wszyscy, których spotkała, woleliby, żeby klimat tego miejsca się nie zmieniał.

Nowy dzierżawca to Marek Sztafa, przedsiębiorca z Gołkowic Dolnych, koło Starego Sącza. Został wybrany w przetargu spośród siedmiu oferentów. Umowa ze spółką „KARPATY” zobowiązuje go do remontów – na początek chodzi o odświeżenie wnętrz, a w przyszłości także poważniejsze prace. Szczegóły nowy gospodarz schroniska obiecał przekazać po 1 października.

Mimo zmiany dzierżawcy nie ma w planach czasowego zamknięcia schroniska.