W całym kraju pod lupą polskich służb weterynaryjnych znalazło się kilkadziesiąt firm.



Jedną z nich jest ubojnia Mipol koło Starego Sącza. Zakład dostarczał między innymi mięso do gulaszów wołowych i hamburgerów do krajów Europy Zachodniej.



"Wstępne wyniki kontroli wykazały, że nie było oszustwa łączenia mięsa wołowego z koniną" - mówi Mariusz Stein, powiatowy lekarz weterynarii w Nowym Sączu.



Jak dodaje, sprawdzana jest przede wszystkim dokumentacja wysyłkowa, pobierane próbki białka na obecność DNA końskiego z partii, które były wysyłane do krajów Europy Zachodniej. Kontrola w zakładzie będzie trwała - dodaje Mariusz Stein.



Kontrole są prowadzone również między innymi w jednym z zakładów na Śląsku, bo czescy weterynarze znaleźli koninę w produkowanych tam hamburgerach.


Tymczasem - jak ustaliła Informacyjna Agencja Radiowa - w mięsie wołowym z trzech polskich zakładów znaleziono końskie DNA. Chodzi o zakłady w województwach: mazowieckim, łódzkim i warmińsko-mazurskim.
Końskie DNA wykryto w 3 spośród 121 próbek mięsa. Badanych jest kolejnych 80 próbek.

O polskim wątku europejskiej afery z koniną w mięsie wołowym pisał wcześniej tygodnik "Der Spiegel". Według jego ustaleń, Kontrolerzy z Europejskiego Systemu Szybkiego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności wpadli na polski trop badając wyroby jednego z niemieckich producentów konserw, w których stwierdzono końskie mięso. Okazało się, że firma z Brandenburgii kupowała mięso między innymi w Polsce.



(IAR/jp)