Trasa między Wadowicami a Oświęcimiem (DK nr 28 i DK nr 44) ma tylko kilka miejsc, w których można wyprzedzać. W zdecydowanej większości miejsc jest to niemożliwie. Jeśli zatem trafimy na "elkę", mamy w perspektywie dłużą drogę do pracy, ale powoduje to też bardzo wiele niebezpiecznych sytuacji. Kierowcy w ogonku, który liczy często kilkanaście lub i kilkadziesiąt samochodów (nawet ponad 30), bardzo się denerwują i wykonują szybkie i niebezpieczne manewry: wyprzedzanie na podwójnej ciągłej, przed zakrętem, wyprzedzanie "na trzeciego".
Miałabym wypadek, ponieważ biały dostawczy bus wyprzedzał i w ostatniej chwili zdążył się schować przede mną uciekając przed tirem z naprzeciwka.
Rozumiem, że młody kierowca w "elce" się boi, że być może chce jechać wolniej, ale od czego jest instruktor? Czy nie widzi, co się za nimi dzieje? Czy musi uczyć tak wolnej jazdy powodując zagrożenie?
Mnie, 10 lat temu, mój instruktor uczył, że mam jeździć tak by nie powodować zagrożenia drodze. Zatem jak to jest z tymi samochodami nauki jazdy? Muszą tak jechać? Chcą tak jechać? Inaczej nie potrafią?
Przypominamy: materiał został nadesłany przez słuchacza. Chcesz się podzielić jakąś informacją? Zobaczyłeś coś ciekawego dotyczącego Krakowa, Małopolski i mieszkańców naszego regionu? Tu możesz skorzystać z naszego formularza
Oliwia Brzeźniak