"Teraz czekamy na lepszy, silniejszy wstrząs. On na pewno będzie. Przepracowałem ponad 20 lat w tej kopalni, więc wiem w czym rzecz. Z jednej strony kopalnia musi pracować, z drugiej czujemy się jakbyśmy byli obok lufy armatniej. To są sekundy" - mówią Radiu Kraków mieszkańcy.

Trzęsienia ziemi  Żarkach wróciły po tym, jak w kopalni Janina wznowiono prace przy ścianie, która powodowała wstrząsy jesienią ub. roku. Jak informowało Radio Kraków Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego w Chrzanowie, wstrząs ze środy miał siłę 2,7 w skali Richtera. 

"Wstrząsy nas zaskoczyły. Powodem była sytuacja geologiczno-górnicza. Ściana była rozcięta wzdłuż boku. Spełniliśmy wiele warunków, które postawił nam urząd górniczy, by można tam było działać. Wstrząsy się pojawiają, ale są zdecydowanie mniejsze" - tłumaczy dyrektor techniczny Witold Kasperkiewicz. 

Od kilku tygodni nie ma dnia, aby mieszkańcy nie odczuwali trzęsień ziemi. Ich siła jest duża. Wzonowione prace w kopalni Janina miały być nieodczuwalne dla mieszkańców. Niestety, jest inaczej. Jak przyznają mieszkańcy Żarek, wciąż rozpatrywane są wnioski o odszkodowanie za straty poniesione podczas tapnięć z zeszłego roku. "Ja już dawno zgłosiłem wniosek, teraz czekam na efekty. Ktoś przychodzi, fotografuje, a my czekamy. W Żarkach było kilka takich domów, gdzie ludzie musieli się wyprowadzić. Jest tabliczka: grozi zawaleniem" - mówią mieszkańcy. 

"Rozpatrywanie wniosków idzie systematycznie. Nie mówię, że postępuje z dnia na dzień, bo skala zjawiska była duża. Usterki, które były uzasadnione, gdzie istniało zagrożenie zdrowia lub życia, zostały w większości usunięte" - komentuje Witold Kasperkiewicz. 

 

 

(Marek Mędela, Teresa Gut/sp,ew)