W magazynach przy alei Tysiąclecia składowane są głównie oleje, farby i kleje. Mieszkańcy, których domy znajdują się w pobliżu fabryki, obawiają się o swoje zdrowie. Pozbycie się materiałów może jednak wcale nie być łatwe. Sam proceder zwożenia ich trwa już od 2019 roku. Urząd Miasta i Gminy tłumaczy się problemem z identyfikacją osoby odpowiedzialnej za składowanie odpadów. Dopiero w ubiegłym roku udało się wytypować potencjalnego sprawcę.
Mamy wytypowanego jednego potencjalnego posiadacza odpadów, wobec którego będziemy chcieli wystosować roszczenie do tego, żeby te odpady natychmiast usunął. Jeżeli tego nie zrobi, jeżeli zawiodą wszelkie inne środki, to rzeczywiście gmina będzie zobowiązana do tego, żeby te odpady usunąć, a kosztami obciążyć właśnie tego posiadacza odpadów. Powoli zmierzamy do tego końca. Te odpady, tak czy siak, znikną
- mówi Michał Latos z Urzędu Miasta i Gminy w Olkuszu.
Jak dodaje, za procederem stoją mafie śmieciowe.
Piotr Cader, prokurent olkuskiej fabryki naczyń emaliowanych, przekonuje, że firmy, które zwoziły przez lata materiały były zarejestrowane i przedstawiały ważne dokumenty. Dodaje, że to władze Olkusza powinny zająć się zlikwidowaniem składowiska:
Absolutnie powinien wziąć na barki ciężar tej sytuacji pan burmistrz, chociażby dlatego, że moglibyśmy już sami we własnym zakresie utylizować te chemikalia, chociażby dlatego, że płacimy w dalszym ciągu po tych latach podatek od nieruchomości
Problemem mogą być jednak koszty - odpowiada Michał Latos:
Szacunkowe koszty usunięcia tych odpadów są ogromne dla budżetu miasta i gminy Olkusz. Mówimy o 40 nawet 50 milionach złotych. To jest budżet, którego tak mały samorząd, jakim jest Olkusz, nie udźwignie jednorazowo. Można próbować się zadłużyć, ale z kolei to bardzo mocno przyblokuje nasze możliwości, plany inwestycyjne