- Rodzina nas zhejtowała, jakim prawem wypuściliśmy pacjenta do domu, bo on miał myśli samobójcze. Dwugodzinna konsultacja psychiatryczna nie wykazała jednostki chorobowej w tym kierunku. Pacjent był pełnoletni, nie mieliśmy prawa go zatrzymać. Problem jest taki, że czasem w tym hejcie są indywidualne problemy tych ludzi. Zaczyna być zachwiana wiara w pomoc w naszych jednostkach medycznych - wyjaśnia Edward Piechulek, dyrektor szpitala.
Dyrektor podkreśla, że często przypadki rozgoryczonych pacjentów i ich rodzin są powierzchownie opisywane w internecie lub wręcz wyrwane z kontekstu, jak zamieszczone zdjęcie pacjentki, która miała leżeć na podłodze przed rejestracją na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. W tym przypadku pomocny okazał się monitoring, który jasno wskazał, że pacjentka zasłabła, osunęła się na ziemię, po czym niezwłocznie została jej udzielona pomoc.
Jak zaznacza dyrektor szpitala, pisane przez internautów bezmyślne obelgi i oskarżenia powodują w efekcie brak zaufania pacjentów do personelu medycznego, a także brak motywacji do pracy wśród medyków:
- Mam lekarza jednego, który powiedział, że jak robił specjalizację, był zainteresowany przypadkami, na jakie natrafi na dyżurze. Dziś nie chce brać dyżurów na SOR-ze, nie dlatego, że czuje się wypalony, ale obrażany i niszczony. Woli iść do przychodni, gdzie będzie pracował z pacjentem, ponieważ jest lekarzem i tak się szkolił.
Dyrektor wskazuje, że w obecnej sytuacji brak jest dostatecznej ochrony prawnej lekarzy, którzy biorą na siebie ogromną odpowiedzialność leczenia pacjentów.
Teraz sprawą hejtu dotyczącego oświęcimskiego szpitala zajmie się policja.