- Otrzymaliśmy w pełni wyposażony wóz strażacki. Darczyńca nawet zapytał, czy chcemy go wypełnić specjalnym środkiem pianotwórczym, który pomaga gasić trudne pożary. Zrezygnowaliśmy z tego. Ten środek z wodą waży około 5,5 tony. Po kontakcie ze stroną ukraińską zdecydowaliśmy, że samochód pojedzie w okolice Kramatorska. Miejscowość ujawnimy po dostarczeniu. Tam do dziś są bombardowania i jednostka ta nie ma wozu - podkreśla Krzysztof Adamski, który pomaga Ukraińcom od początku wojny, a miejsca, do których trafia pomoc, skrupulatnie weryfikuje.
Podróż jest niebezpieczna w związku z działaniami wojennymi, które toczą się w Ukrainie, ale także ze stanem dróg - dziurawych, zbombardowanych, gdzie często łapie się gumę. "Dużo osób się mnie pyta, czy strona ukraińska dołącza do pomocy, bo wóz idzie do nich. Odpowiadam, że po roku czasu ze strony ukraińskiej słyszę, że pomogą. Wszystko jednak weryfikuję. Wolę mieć pewność u siebie w portfelu, że mamy zabezpieczone środki na transport, jakby cokolwiek się stało po stronie ukraińskiej" - dodaje Adamski.
Wyjazd planowany jest na 2 listopada. W wozie pojadą dary dla Ukraińców, takie jak konserwy i potrzebne rzeczy dla wojskowych np. buty i ocieplane skarpety. Stowarzyszenie Hope szyje też śpiwory, apteczki i worki potrzebne na froncie.
Zbiórkę można wesprzeć TUTAJ.