Urzędnicy mówią wprost, za takie pieniądze niedługo w urzędzie nie będzie specjalistów. Pani Ania w magistracie pracuje od 11 lat i zarabia niewiele ponad 3,5 tysiąca złotych brutto. "Na opłaty dziś wystarcza i na nic więcej" - podkreśla.
Pracownicy magistratu przekonują, że ich pensje od lat nie nadążają za inflacją. Tak źle, jak teraz jeszcze nie było. Wielu chce zmienić pracę.
Urzędnicy już na początku roku zażądali podwyżki w wysokości tysiąca złotych brutto do wynagrodzenia zasadniczego. W kwietniu ich pensje urosły, ale podwyżka była daleka od oczekiwań. Skarbnik Urzędu Miasta w Oświęcimiu Beata Chachuła tłumaczy, że średnia wysokość wiosennych podwyżek to około 10 procent w zależności od stanowiska i wydziału. Najniższa podwyżka to 250 zł, najwyższa 700.
Budżet miasta na ten rok jest pusty. Trzeba ograniczać wydatki. Dlatego w tym roku podwyżek już na pewno nie będzie. Niewykluczone jednak, że w grudniu urzędnicy dostaną roczne nagrody. Pensje być może wzrosną w przyszłym roku, ale nie wiadomo, o ile. Propozycja ma pojawić się na stole w połowie przyszłego tygodnia, razem z projektem budżetu - dodaje skarbnik Oświęcimia.
Jerzy Chrząszcz przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Samorządowych w Oświęcimiu mówi, że poziom płac w magistracie to efekt kilkuletnich zaniedbań. Nie widzi też woli do rozmów na temat wzrostu wynagrodzeń. "Zostało zakomunikowane, że się nie da, że pieniędzy nie ma i tyle. Na drugie spotkanie prezydent nie dotarł."
Rozgoryczenie jest tym większe, że w porównaniu z innymi urzędami to właśnie pracownicy oświęcimskiego magistratu zarabiają najmniej. Lepiej płacą w starostwie i gminie Oświęcim.
Protest na razie nie wpływa na obsługę mieszkańców. Ma wyraz symboliczny, ale w przyszłym tygodniu część pracowników wybiera się do Warszawy, aby wziąć udział w ogólnopolskim proteście pracowników "budżetówki".