„Chodzi o przesłuchanie kobiety, która pierwotnie w wypowiedzi dla mediów przyznała się do zaboru przedmiotów, ale potem w oświadczeniu zmieniała zdanie. Zostanie ona przesłuchana w charakterze świadka. Będzie uprzedzona o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań. Znajdzie się zatem w innej sytuacji procesowej niż w przypadku wypowiedzi dla mediów. Tu bowiem słowa rodzą konsekwencje prawne” – powiedział w poniedziałek prokurator w rozmowie z PAP.
Mariusz Słomka wyjaśnił, że o pomoc prawną do Izraela wystąpiła prokuratura okręgowa w Krakowie na wniosek śledczych z Oświęcimia.
Jak dodał, realizacja takich wniosków jest czasochłonna. „Czas zależy od kraju. W niektórych państwach trwa to kilka miesięcy, w innych lata. Mamy niewielkie możliwości wpływania na bieg tych czynności. Wykonują je organy państwa, do którego prośba o pomoc jest skierowana” – wyjaśnił Słomka.
Postępowanie w tej sprawie, które prowadzi oświęcimska prokuratura, zostało zawieszone do czasu, gdy Izrael przekaże zeznania kobiety stronie polskiej.
27-letnia studentka Rotem Bides z uczelni Beit Berl w połowie lipca przyznała się w izraelskich mediach do zabrania kilku przedmiotów z byłego obozu zagłady Auschwitz. Miała ich potem użyć do realizacji projektu na zakończenie studiów artystycznych. Chodzi o kawałki zbrojonego szkła, zwęgloną puszkę, dwie łyżeczki, metalową śrubę oraz znak muzealny, który uświadamia zwiedzającym, gdzie są i ostrzega, by nie zabierali niczego.
Kobieta miała je zabrać podczas kilku wizyt w Miejscu Pamięci. W mediach tłumaczyła, że jest wnuczką ocalonych z Holokaustu, a jeden z jej dziadków był więźniem Auschwitz. Jej praca artystyczna miała służyć badaniu i pokazaniu jej osobistej historii.
Muzeum Auschwitz zawiadomiło prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez studentkę.
Po nagłośnieniu sprawy studentka stanęła przed uczelnianą komisją dyscyplinarną. W komunikacie wydanym po spotkaniu stwierdzono, że Bides skłamała, a rzeczy nie pochodzą z byłego obozu. Miała je zebrać poza jego terenem.
Oświęcimscy śledczy przesłuchali w tej sprawie przedstawiciela Muzeum Auschwitz. Z jego słów wynikało, że przedmioty, które Izraelka wywiozła do swojego kraju, mogły pochodzić z terenu byłego niemieckiego obozu. Może nim być m.in. śruba. Identycznych używano w barakach.
W minionych kilku latach dochodziło do kradzieży z Miejsca Pamięci rzeczy należących do ofiar Zagłady. W 2011 r. na lotnisku w podkrakowskich Balicach straż graniczna zatrzymała małżeństwo z Izraela, które próbowało wywieźć przedmioty znalezione na terenie zajmowanym podczas wojny przez magazyny mienia zagarniętego ofiarom. Dobrowolnie poddali się karze. Sąd wymierzył im rok i 4 miesiące więzienia w zawieszeniu na 3 lata i po 4,2 tys. zł nawiązki na cel społeczny. Podobnie zakończyła się sprawa niemieckiego nauczyciela, którego krakowski sąd skazał za to samo na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 8 tys. zł nawiązki.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. W 1947 r. na terenie byłych obozów Auschwitz I i Auschwitz II-Birkenau powstało muzeum.
(PAP/ko)