W Olkuszu o 23.00 gasną latarnie w rynku i na okolicznych ulicach. Automatycznie wyłączone zostaje oświetlenie zabytków: ratusza i budynku dawnego starostwa. Starówkę oświetlają tylko neony reklamowe i sklepowe witryny.
Ciemno jest na osiedlowych uliczkach, w sołectwach i na kilku ważnych drogach, przy których położone są między innymi szpital powiatowy czy komenda policji. Ciemno jest też na drogach prowadzących na największe osiedla.
- Gdzie gaszą, tam gaszą. W niektórych miejscach powinno się jednak świecić. W newralgicznych punktach jest ciemno i można w pysk dostać. Nawet nie wiadomo od kogo. Ja myślę, że jest ok. Nie przeszkadza mi to. Olkusz jest dosyć bezpiecznym miastem - mówili w rozmowie z reporterem Radia Kraków mieszkańcy Olkusza.
Wyjątków jest niewiele - latarnie świecą się wzdłuż drogi krajowej i na ulicy do dworca kolejowego. Michał Latos z Urzędu Miasta i Gminy w Olkuszu mówi, że do ciemności mieszkańcy podeszli ze zrozumienie, chociaż telefonów z pytaniami, co się dzieje, było sporo.
- To jest konieczność. To nie jest czyjeś życzenie czy widzimisię. Ceny prądu są takie wysokie, że właściwie bez tych redukcji budżet nie byłby w stanie pokryć wydatków na energię elektryczną - wyjaśnia Latos.
Olkusz to nie jedyna gmina, która już zdecydowała się na gaszenie świateł. Ciemności zapadają też już w Kluczach, Łapszach Niżnych na Podhalu i w Starym Sączu.
- Mówimy tutaj o takich obwodach, osiedlach bardziej oddalonych, nieleżących przy głównych ciągach komunikacyjnych, tak żeby tam, gdzie mamy jakichś ruch tranzytowy, gdzie mogą być osoby, które nie znają tego obszaru, żeby jednak mimo wszystko to oświetlenie póki co zostawić - mówi burmistrz Starego Sącza Jacek Lelek.
Od listopada do wspólnego wygaszenia latarni szykują się Trzebinia, Chrzanów, Babice i Libiąż. Tutaj ma to być wspólna decyzja samorządów. Operacja może jednak potrwać nawet półtora miesiąca, bo trzeba przeprogramować blisko 200 stacji, które regulują oświetlenie uliczne. Trzeba robić to ręcznie, ponieważ lampy w większości są starego typu.
"Tego się nie da zrobić w jednym dniu i nie da się też zostawić oświetlenia w głównych ciągach ulicznych. Obwodów oświetleniowych u nas jest 73 i to nie jest tak, że jedna droga to jest jeden obwód - tłumaczy burmistrz Libiąża Jacek Latko.
Latko dodaje, że nie da się też wyłączyć co drugiej latarni. Wymagałoby to użycia podnośnika, z którego pracownik musiałby wykręcać żarówki.
Decyzji o wyłączaniu latarni nie ma też wciąż w Krakowie. Takie rozwiązanie jest brane pod uwagę, ale na razie na oświetleniu Kraków nie musi oszczędzać.
"My jesteśmy w tej lepszej sytuacji, że mamy ceny gwarantowane energii do połowy przyszłego roku, więc nie mamy tego przysłowiowego noża na gardle. Możemy sobie jeszcze na ten luksus pozwolić. Inaczej było w czasie pandemii, kiedy ludzi nie było na ulicach, a inaczej kiedy oni są. Światło to jest bezpieczeństwo" - mówi Dariusz Nowak z krakowskiego magistratu.