Jak ustaliła reporterka Radia Kraków, władze gminy odrzuciły propozycję przekazania rodzinie dodatkowej działki. Wójt wysłał już odpowiednie pismo do pełnomocnika Durdów. Pat w tej sprawie zatem trwa.
Władze województwa i Zarząd Gospodarki Wodnej od lat nie mogą nawiązać porozumienia z rodziną mieszkającą na dnie przyszłego zbiornika, a prace przy jego budowie są już tak zaawansowane, że mieszkanie na terenie budowy prawdopodobnie nie jest bezpieczne. Pierwsza próba eksmisji mogła skończyć się jednak tragicznie. Gdy policja i urzędnicy próbowali 17 sierpnia dostać się do domu, jeden z mieszkańców zagroził, że się zastrzeli. W efekcie eksmisję wstrzymano. Rodzina zgodziła się usiąść ponownie do rozmów.
W czasie wcześniejszych negocjacji rodzinie zaproponowano mieszkanie zastępcze i 120 tysięcy złotych rekompensaty, chociaż rodzina Durdów utrzymuje, że zaproponowano im 100 tysięcy złotych. Rodzina nie chciała się zgodzić na takie warunki. Jak przyznają, mieszkają w tym domu od lat i ma on dla nich wartość sentymentalną, ale nie tylko. "Przez lata inwestowaliśmy w ten dom. Udowodniliśmy w sądzie, że remonty kosztowały nas 150 tysięcy złotych. Kilka lat temu nasz dom był zalany, po tym, jak chwycono wodę w Świnnej Porębie. Zniszczono nasze nakłady, więc wnieśliśmy sprawę do sądu" - mówi Monika Porębska, córka Haliny Durdy. Rodzina ubiega się o 75 tysięcy złotych odszkodowania, wraz z dodatkowymi odsetkami naliczanymi od dnia zalania.
Gmina ma przygotowane mieszkanie zastępcze dla rodziny Durdów. Jest to trzypokojowe mieszkanie komunalne. Rodzina nie chce jednak zgodzić się na takie warunki. "Wyprowadzimy się stąd nawet dzisiaj, jeśli dostaniemy na własność dom w Mucharzu (miejscowość obok wsi Skawce - przyp.), który jest wart 300 tysięcy złotych" - przyznaje w rozmowie z dziennikarzami Monika Porębska.
(RK/ko)