"Jest ona (książka – PAP) nie tyle zbiorowym zapisem konkretnego marszu, ile próbą zrelacjonowania przeżyć tych, którzy – wyprowadzeni wreszcie z Auschwitz – poniekąd wbrew granicom ludzkiej wytrzymałości, przeżyli ową najcięższą z prób, w której gasnąca nadzieja była najbliższa ostatecznemu zwątpieniu, a życie ocierało się niemalże namacalnie o zbawienną śmierć" – napisał we wstępie autor książki dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński.

 

Jak wspominała była więźniarka Halina Birenbaum, podczas Marszu ten, kto tracił siły, padał. "Kto zwalniał kroku, tego rozstrzeliwano. Nie wolno nam było oglądać się za siebie. Na oblodzonej drodze zostawały trupy – kobiet i mężczyzn z postrzelonymi czaszkami" – relacjonowała. Janina Komenda mówiła, że szła w Marszu "jak automat". "Iść, iść, nie upaść" – powtarzała sobie w myślach. "Śnieg był czerwony, a my – półżywe" – dodała Ester Friedman.

 

Ewakuacja Auschwitz została przygotowana przez Niemców pod koniec 1944 roku. Miała się rozpocząć w momencie bezpośredniego zagrożenia wkroczeniem armii sowieckiej. Kolumny więźniów miały się składać wyłącznie ze zdrowych i silnych ludzi, którzy podołają trudom długiego marszu.

Wśród ewakuowanych znalazło się jednak sporo chorych i dzieci. Obawiali się, że pozostanie w obozie będzie oznaczało śmierć.

 

Pierwsze kolumny wymaszerowały 17 stycznia z podobozów Neu Dachs w Jaworznie oraz Sosnowitz. Ostatnia wyszła 21 stycznia z podobozu Blechhammer w Blachowni Śląskiej. Trasy marszów wiodły do Wodzisławia i Gliwic.

Na trasie dochodziło do masakr. Na stacji kolejowej w Leszczynach koło Rybnika został zatrzymany pociąg z Gliwic z 2,5 tys. więźniów. Rozkazano im opuścić wagony. Część z nich nie była w stanie wykonać rozkazu. Niemcy zaczęli strzelać w otwarte drzwi wagonów. Zginęło ponad 300 osób. Ocalałych pognano na zachód.

 

Na Górnym Śląsku i Opolszczyźnie straciło życie ok. 3 tys. osób. W trakcie całej ewakuacji zginęło między 9 a 15 tys. więźniów Auschwitz. Ofiary, także dzieci, zostały pochowane po drodze.

 

Ludność z miejscowości położonych na trasie Marszów – Polacy i Czesi - pomagała więźniom, którzy zdołali zbiec z marszu. Ukrywali ich i karmili.

 

Więźniowie, którzy przetrwali marsz — pomimo przenikliwego chłodu — zostali przewiezieni otwartymi wagonami kolejowymi m.in. do obozów Mauthausen i Buchenwaldu. Wielu spośród tych, którzy przeżyli Marsze Śmierci, zginęło w obozach w głębi Rzeszy.

 

Cywiński podkreślił, że wspomnienia dotyczące pierwszych kilometrów Marszu obfitują w opisy ogólnych warunków, faktów i zewnętrznych obserwacji. "Z biegiem kilometrów wspomnienia koncentrują się niemalże całkowicie na wewnętrznych odczuciach i na walce o własne życie. Stopniowe skrajne zawężenie percepcji i koncentracja na własnym przeżyciu staje się bodajże najdramatyczniejszym śladem realnych przeżyć maszerujących" – podkreślił.

Książka jest trzecią częścią cyklu "Miejsce Prawdy", który historię byłego niemieckiego obozu Auschwitz opisuje głosami byłych więźniów. Dotychczas ukazały się: "Początki Auschwitz w pamięci pierwszego transportu polskich więźniów politycznych" oraz "Zagłada w pamięci więźniów Sonderkommando".

 

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

 

PAP/bp