62-letni Andrzej Mleczko z Libiąża zasłabł 19 października, dokładnie w dniu swoich urodzin. Dzięki natychmiastowej reakcji najbliższej rodziny trafił do szpitala w Chrzanowie, a tam szybko zdiagnozowano pęknięcie tętniaka aorty jamy brzusznej.

17 lat nie byłem u lekarza. Odszedłem na emeryturę w 2006 roku, nie leczyłem się na nic, bo mnie nigdy nic nie bolało, nic nie dawało objawów. Rzadko się choroby mnie trzymały i myślałem, że tak będzie, ale nie udało się. Co ja mogę powiedzieć? Nie przekładajcie badań, idziecie do lekarza, poproście o USG jamy brzusznej, ratujcie się


- zaznacza libiążanin.

To choroba, która nie daje objawów, a jest jak tykająca bomba. Operacja wykonana po godzinie od zasłabnięcia pozwoliła pacjentowi przeżyć. 80% podobnych przypadków kończy się śmiercią.

Nie jest to najczęstsza choroba naczyniowa, którą leczymy, bo jest to około 5-7% pacjentów populacji polskiej, którzy mają tętniaka. To choroba która jeśli jest niezdiagnozowana to tak jak tutaj w przypadku pana Andrzeja, często jest totalnym zaskoczeniem, które może skończyć się w bardzo dużym odsetku, bo wśród pacjentów, u których dochodzi do pęknięcia tętniaka, śmiertelność sięga 80%. To jest właśnie taka chytra sztuczka tętniaka, który często nie daje żadnych objawów

- mówi ordynator oddziału chirurgii naczyniowej, Przemysław Nowakowski, który operował pana Andrzeja i dodaje, że rocznie w Małopolskim Centrum Sercowo-Naczyniowym PAKS w Chrzanowie, z powodu tętniaka leczonych jest ok. 100 osób, w większości są to zabiegi planowane.

Wykrycie choroby za pomocą badania USG na wczesnym etapie, pozwala na dobranie odpowiedniej metody leczenia i dalsze życie. Najczęściej choroba ta dotyka mężczyzn po 55 roku życia.