Na rzece Targaniczance kilkanaście lat temu przeprowadzono pierwsze zabezpieczenia. Wzbierająca woda zrobiła jednak swoje i są one obecnie już nieskuteczne. W efekcie do wody wpadają kolejne podmyte drzewa, a granica osuwiska styka się już z drogą dojazdową do domów.
- Namacza nam terem. Drzewa są duże i łamią się jak zapałki. Strach jeździć. Są małe dzieci, nie zawsze da się je upilnować. Wpadną i tragedia. To 40 metrów wysokiego osuwiska - mówią mieszkańcy ulicy Jaworowej.
Na początku swojej kadencji były burmistrz Andrychowa zapewnił przywiezienie betonowych korytek, które miały wzmocnić brzeg drogi, a także przechwytywać deszcz i wodę spływającą z góry. Korytka dotarły na miejsce i zostały złożone na stercie na poboczu.
- Kilka ładnych lat leżą. Zostały przywiezione dla nas przez gminę. Chodzi o to, żeby te korytka włożyć w fosę, żeby ta woda nie wsiąkała w grunt. Grozi to odcięciem drogi. Teraz zarośnięte są te korytka już mchem - skarżą się mieszkańcy.
Geolog powiatowa przeprowadziła w czwartek wizję w terenie. Przyznała, że koryto rzeki i samo osuwisko wymagają prac, które muszą być poprzedzone badaniami.
- Musimy tutaj wykonać badania geologiczne. Musimy wiedzieć dokładnie, jaka ilość, na jakiej głębokości napływa i jak to zabezpieczyć. Na dziś na szybko można wyciąć drzewa, które już się obaliły - mówi Żaneta Kłak, geolog powiatowa.