Minister Przemysłu w piśmie skierowanym do burmistrza Trzebini w tej sprawie podkreśla, że "temat zapadlisk wykracza poza działania jednego ministerstwa i jest poważnym problemem dla władz samorządowych Trzebini i rejonu olkuskiego", dlatego w spotkaniu będą uczestniczyć przedstawiciele Ministerstw: Aktywów Państwowych, Klimatu i Środowiska, Infrastruktury, Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Co to oznacza dla Trzebini?
Burmistrz Trzebini, Jarosław Okoczuk ma nadzieję nie tylko na rozmowę dotyczącą skutków zapadlisk, ale przede wszystkim na konkretne działania.
Sukcesem będzie przyjęcie ustawy, dającej nam możliwość szybkiego działania w rozwiązywaniu pojawiających się problemów na terenach, które są zagrożone, ale także określenie puli środków w budżecie państwa na walkę ze skutkami zapadlisk
- podkreśla Jarosław Okoczuk. Jak dodaje burmistrz, zapadliska w gminie nie pojawiają się już tak często, jak trzy lata temu, ale nadal są dużym problemem. Podkreśla też, że nie ma rządowej pomocy dla mieszkańców gminy Trzebini.
Bez rządowej pomocy Trzebinia jest bezradna
Na razie pomoc w kwocie 50 milionów złotych, które miały być zagwarantowane w budżecie państwa na walkę ze skutkami zapadlisk, nie została przez Sejm przyjęta.
Przed wyborami parlamentarnymi zjeżdżali do Trzebini posłowie z różnych partii, pocieszali, kiwali głowami, zaglądali w dziury w ziemi; mówili, że tak dalej być nie może - państwo musi pomóc.
Bez rządowej pomocy Trzebinia jest bezradna. Miasto nie zbuduje samo sieci kanalizacyjnej i wodociągowej dla Nowej Sierszy. Nie uruchomi nowych linii autobusowych. Nie uzbroi terenu. Nie pozyska inwestorów i deweloperów.
Ostatnie zapadlisko na terenie Trzebini zostało ujawnione w ubiegłym tygodniu. Lej jest szeroki na 8 metrów i głęboki na 9. Powstał w pobliżu cmentarza na osiedlu Gaj, między ogródkami działkowymi a torami kolejowymi.