"Na naszym terenie działa mnóstwo rzemieślników. Niestety wielu z nich nie pali w piecach jedynie tanim węglem, ale i odpadami z zakładów: lakierowanym drewnem, skórami. Ludzie, którym zwracaliśmy w tej sprawie uwagę, byli zdziwieni. Nie wiedzieli, że trują powietrze. W Kalwarii nie ma straży miejskiej, a władze miasta nie podejmują żadnego działania, by smog ograniczyć. Działania władz są pozorne. Stworzono dokument, ale nie ma żadnego działania. Ludzie palą śmieciami, ogrzewają w ten sposób wodę. Osobiście uciekłem z Krakowa przed smogiem. W Kalwarii odczuwam to jeszcze bardziej" - tłumaczy w rozmowie z Radiem Kraków jeden z założycieli Kalwaryjskiego Alarmu Smogowego Wojciech Ślusarczyk.
Mieszkańcy zmagają się ze smogiem nie tylko w Krakowie, ale także w mniejszych małopolskich miejscowosciach. Można się o tym przekonać, na bieżąco śledząc pomiary naszych pyłomierzy w Wysowej i Krynicy, które ustawiliśmy w ramach wspólnej akcji z Polskim Alarmem Smogowym.
(Kuba Niziński/ew)
Obserwuj autora na Twitterze: