- To są głównie matki z małymi dziećmi, żony strażaków z tych regionów, w których trwa wojna - mówi ojciec Kazimierz Malinowski, gwardian i dyrektor Centrum.  - Przysłali tu rodziny, żeby je chronić przed niebezpieczeństwem. Najmłodsze dziecko ma 6 miesięcy. Nie widzę jakiejś chęci urządzenia się po tej stronie granicy. Ich domem jest Ukraina i tam chcą wracać.
- Musieliśmy zmienić nasze priorytety, zupełnie przeorganizować nasze życie - mówi ojciec Arkadiusz Bąk. - Do tej pory miewaliśmy grupy rekolekcyjne na kilka dni, ale nie tak długo. Jest 80 osób, a przewinęło się jeszcze więcej, ponieważ część już wyjechała. 
Zakonnikom pomagają też mieszkańcy Harmęż, dostarczając m.in. żywność, środki czystości i ubrania dla dzieci. 
Jak szacuje Archidiecezja Krakowska obecnie w regionie w parafiach, domach pielgrzymów i zakonach przebywa kilkanaście tysięcy uchodźców z Ukrainy.