Znicze na symbolicznej mogile lotnika na cmentarzu w Jawiszowicach złożył burmistrz Brzeszcz Radosław Szot, prezes Fundacji Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau Agnieszka Molenda-Kopijasz i mieszkańcy. W tym grobie Ellin spoczywał do czasu przeniesienia ciała do Stanów Zjednoczonych w 1947 r.
„17 grudnia to 79. rocznica śmierci sierżanta Alvina J. Ellina zastrzelonego po wyskoczeniu na spadochronie z uszkodzonego amerykańskiego samolotu bombowego wracającego z nalotu na Blachownie i tamtejsze zakłady chemiczne. Kule niemieckiego żandarma dosięgły sierżanta jeszcze w powietrzu. Była to zbrodnia wojenna; nie miał jakiejkolwiek szansy podjęcia walki czy poddania się” – powiedziała PAP Agnieszka Molenda-Kopijasz.
Jak podkreśliła, pamięć o lotniku kultywują dzieci z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 6 w Jawiszowicach. „Dzięki nim pamięć o tych wydarzeniach i opieka nad grobem jest nadal tak żywa w naszej lokalnej społeczności” – powiedziała.
Alvin Jeremi Ellin miał 19 lat, gdy zginął. Pochodził z Norton w stanie Wirginia. Był synem urodzonego na ziemiach polskich Jakuba Ellina. Jesienią 1943 r. rozpoczął służbę w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych, a latem następnego roku trafił do Europy. Stacjonował w Wielkiej Brytanii, a następnie we Włoszech.
Bombowiec B-17G, nazwany przez załogę „St. Francis” (Św. Franciszek), na którym służył Ellin, uczestniczył m.in. w misjach bojowych przeciw niemieckim zakładom chemicznym na Śląsku. Była to tzw. bitwa o paliwo.
Badacz historii bombowca Jarosław Rybak w swym opracowaniu podał, że 17 grudnia „Latające Fortece" należące do 15. Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych, w tym „St. Francis”, z 10-osobową załogą na pokładzie, otrzymały zadanie zbombardowania zakładów chemicznych w Blachowni Śląskiej. Po jego wykonaniu wracały do bazy. „St. Francis”, lecący na końcu klucza, dostał się pod silny ostrzał niemieckiej artylerii i został trafiony.
Załoga wyskoczyła na spadochronach. Wśród nich był tylny strzelec Alvin Ellin. Przed wylądowaniem dosięgły go kule niemieckiego żandarma z lokalnego posterunku, który dostrzegł spadochroniarza.
Pozostali członkowie załogi przeżyli. Jednego z pilotów uratowali mieszkańcy Jawiszowic i przekazali oddziałowi AK „Sosienki”. Pozostali zostali aresztowani i trafili do obozu jenieckiego. „Forteca” rozbiła się koło Wilamowic.
Niemcy zabrali ciało Ellina na posterunek. Trzy dni później został pochowany w bezimiennym grobie. Jego tożsamość można było potwierdzić tylko dzięki bransoletce z nazwiskiem. W metryce parafialnej ks. Władysław Tęcza, proboszcz jawiszowickiej parafii św. Marcina odnotował zniekształcone nazwisko Ellina, ale od tamtego czasu dla większości mieszkańców był on „nieznanym lotnikiem amerykańskim”.
Jesienią 1945 r. lotnika przeniesiono z honorami do osobnej mogiły. Lokalna społeczność ufundowała pomnik z lotniczym śmigłem i pamiątkową tablicą. Dwa lata później Ellin został ponownie ekshumowany i przeniesiony do Stanów Zjednoczonych, gdzie spoczął na cmentarzu w Knoxville.
Fundacja Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau działa na rzecz ratowania rzeczy, przedmiotów oraz artefaktów związanych z byłym niemieckim obozem i jego podobozami, które znajdują się w rękach prywatnych. W jej zborach są między innymi rzeczy z „Św. Franciszka”: lotniczy cyrkiel nawigatora i zegarek kieszonkowy lub stoper.