Afera kanapkowa wybuchła kiedy światło dzienne ujrzała umowa burmistrza z jedną z kawiarni. Urząd zamawia w niej kanapki. Ich cena to ponad 2100 złotych. Według umowy jedna bułka dostarczana do urzędu ma kosztować 2 złote i 90 groszy. Łatwo policzyć, że to daje ponad 740 kanapek od stycznia do końca czerwca.

Kanapki urzędnicy mogą zamawiać codziennie do godziny 10.00 i odbierać w kawiarni. Choć burmistrz tłumaczy, że to w trosce o urzędnikow, by w pracy zamiast niezdrowych ciastek posilali się konkretną kanapką, internet huczy i pyta czy urzędnik nie może sam sobie z domu przynieść do pracy kanapki. Podobnie pyta radny Janas, który na sesji już rozpoczął akcję jem za swoje. "Urzędnik kanapki do pracy powinien przynosić z domu" - mówi Radiu Kraków radny Paweł Janas.

- Radny je za swoje, bo w każdej pracy, w której pracowałem, kanapek nikt nie dostawał. Nie chodzi o kwoty, które w sumie nie są wygórowane, ale o samą zasadę - dodaje radny Janas.

Burmistrz Mateusz Klinowski tłumaczy, że kanapki nie są dla wszystkich. Bułki należą się tylko urzędnikom ciężko pracującym w magistracie po kilkanaście godzin dziennie. "Kanapki kupowane są z funduszu do dyspozycji sekretariatu burmistrza w miejsce ciastek i cukierków. Do tej pory 1000 złotych miesięczne kosztowały cukierki, kawa i herbata. Ja powiedziałem, że kawę będę kupował sam a ciastka nie sa zdrowe, dlatego nie chcę, żeby sekretariat karmił nimi pracowników" - dodaje Klinowski.

 

 

 

(Marek Mędela/ko)