Wystawa „Zanosi się na deszcz” w BWA Sokół w Nowym Sączu, przygotowana została przez pochodzącego z Rio de Janeiro artystę CADU (Carlosa Eduardo Felixa da Costę). Artysta, który sam siebie nazywa często inicjatorem, a nie autorem prac, przygotował w Nowym Sączu wystawę zanurzoną w lokalnej rzeczywistości, pracował z koronczarkami z pobliskiej Bobowej i oraz lokalnymi muzykami. Sam tytuł wystawy odwołuje się do minimalistycznego utworu Steve’a Reicha z 1965 roku. Eksperymenty muzyczne pojawią się też w działaniach z udziałem nowosądeckich dzieci, których efektem będą rzeźby dźwiękowe zat. 20 rąk może klaskać razem oraz Pustynia Gobi.
Nasze nominacje:
- "Legalna blondynka" - Teatr Variete
- "Wychowanka" - Teatr Ludowy
- "Ojciec matka tunel strachu" - Stary Teatr
- "Emocje" - Opera Krakowska
- "Zanosi się na deszcz" Cadu - BWA Sokół w Nowym Sączu
- "Quadratum nigrum" w Bunkrze Sztuki
Premiera "Legalnej blondynki" to na pewno najpilniej oczekiwane wydarzenie sezonu. Czy pierwsza produkcja Teatru Variete spełniła nadzieje i rozstrzygnęła wątpliwości, które narosły wokół powstania nowej instytucji kultury? Chyba jednak nie. Nie przekonuje ani wybór utworu, dość monotonnego muzycznie i prawie pozbawionego melodyjnych hitów, ani samo wykonanie. Samo dzieło, zbudowane z serii stereotypów, gloryfikuje głupotę i nieuctwo tytułowej bohaterki, wzmacniając zawartość serią homofobicznych dowcipów. Niewątpliwie znajdą się amatorzy takiego poczucia humoru, ja do nich nie należę. Sporo wątpliwości budzi także sama realizacja - nawet jeśli artyści nieźle śpiewają, gubią ich trudności choreografii, całkiem nieźle wymyślonej przez Janusza Józefowicza, który ma do musicalu szczęśliwą rękę. Oprawa sceniczna także nie zachwyca. Razi nie tyle kicz, wielki łabędź czy połowa cadillaka, ile prowizorka i taniocha, które biją po oczach. Tak jak dość tandetne projekcje, które zastępują scenografię. Nie wspominając o złych proporcjach brzmienia między płynącą z playbacku muzyką a głosami wokalistów. Niedostatki możnaby mnożyć, do plusów należy niewątpliwie tytułowa rola Nataszy Urbańskiej, której estradowe obycie, charyzma i talent dają pojęcie o musicalowych standardach. Powiem krótko: przed artystami Variete jeszcze dużo pracy.
"Wychowanką" Fredry wraca do Krakowa, do Teatru Ludowego, jeden z najważniejszych współczesnych twórców teatru Mikołaj Grabowski, były dyrektor Starego Teatru. Premiera pokazuje wielką klasę i styl tego reżysera, z drugiej strony jest jednak świadectwem pewnych schematów, którymi się posługuje. Grabowski ma słuch absolutny do klasycznej, ale i trochę przekręconej polskiej literatury. Doskonale daje sobie radę z prozą Gombrowicza, zachwycał pracą z Kitowiczem. Tym razem sięga po późną komedię hrabiego Aleksandra, sztukę tak sarkastyczną i gorzką, że w swej wymowie kojarzy się z najbardziej dotkliwymi tekstami Gabrieli Zapolskiej. Która w kwestii natury ludzkiej nie ma żadnych złudzeń. Takoż i Fredro, który w "Wychowance" nie tyle nas zabawia, ile daje do myślenia, choć efekt moralizatorski osłabiają jego cudowne, rozbrajające rymowanki. Grabowski wspaniale fredrowski humor z tekstu wydobywa, doładowuje jednak na siłę efekt powagi i "uniwersalności" tekstu - akcja toczy się współcześnie, ale niestety tekst nie zawsze do tej współczesności przylega. Mam wrażenie, że widziałam już podobne przedstawienie Grabowskiego - jego molierowski "Tartuffe"z 2006 roku,osadzony był na podobnym koncepcie. Część scen utrzymana jest w poetyce absurdu, momentami zmieniającej się w farsę. Szalone tempo i wirująca scena wygłuszają sensy tekstu, które nie pasują do podobnego odczytania. Mimo pewnych niespójności, to z pewnością jedno z nalepszych przestawień w Teatrze Ludowym od lat, świetnie zagrane i konsekwentnie wyreżyserowane.
Na Nowej Scenie Starego Teatru odbyła się premiera tekstu niemieckiego dramaturga Martina Heckmannsa "Ojciec matka tunel strachu". Na scenie: Jan Peszek, Błażej Peszek i Katarzyna Krzanowska. Spektakl reżyseruje Wojtek Klemm, w sposób przewrotny przenosząc nas do świata dzieciństwa, w którym nic nie jest tym, czym mogłoby się wydawać... Klemm pozostaje wierny niemieckim fascynacjom, ale Brechcie, Müllerze i Kleiście sięga po tekst współczesny. Spektakl spodoba się amatorom wyrazistego "stylu niemieckiego", bardzo formalnej gry, w której aktorzy nie tyle przeżywają jakie dramaty, ile "pokazują", że je przeżywają. A tematem dramatu jest współczesna rodzina, poddana najrozmaitszym opresjom. Mocne, skondensowane i dotkliwe.
W Operze Krakowska premiera widowiska baletowego „Emocje”. Przedstawienie składa się z czterech części, których autorami są znani polscy choreografowie. Pomijając rażący banałem tytuł, to wielka przyjemność oglądać balet opery w coraz lepszej, ze spektaklu na spektakl formie. Szkoda, że widowisko jest dość nierówne: świetnym, przejmującym i oryginalnym kompozycjom Katarzyny Aleksander-Kmieć towarzyszy męcząca w oglądaniu, kiczowata w wyrazie, pantomimiczna wręcz momentami choreografia Violetty Suskiej. Jacek Tyski wygrał dynamiczną ilustracją "Uwertury żołnierza" Piotra Czajkowskiego - to inspirowany klasyką taniec, który dobrze ogląda się w kontekście teatru operowego.
Powiem krótko - tańca i baletu chcemy więcej. Tylko wtedy będzie jeszcze lepszy.
Nowa wystawa w krakowskim Bunkrze Sztuki. Ekspozycję zatytułowaną "Fiat lux" - czyli "Niech stanie się światło" przygotowała krakowska grupa Quadratum Nigrum ( czarny kwadrat). Grupa powstała w Krakowie w 2010 roku, i współtworzona jest przez Mateusza Okońskiego, Jakuba Skoczka i Jakuba Woynarowskiego. Artyści, sięgając po klasyczne dzieła awangardy i inspiracje z odległej przeszłości, łączą je w nowe, nierzadko zaskakujące konfiguracje.
W Bunkrze Sztuki oglądać można dwuczęściową instalację, inspirowaną XVII-wiecznym traktatem i pismami klasyka awangardy Kazimierza Malewicza. Oba dzieła łączy motyw czarnego kwadratu.
jn