Maria Rydlowa, która od lat oprowadza zwiedzających po Rydlówce opowiadając o jej historii, o słynnym weselu i o dramacie Stanisława Wyspiańskiego, tym razem snuje historię swojego życia.
Opowieść rozpoczyna od dzieciństwa i młodości w Bronowicach Małych. Potem czas na Kraków, naukę, lata okupacji, aż w końcu powojenne lata.
Autorka , pochodząca z chłopskiej rodziny Trąbków, opisuje wieś, jakiej już nie ma. Są tu historie o bronowickich Żydach, o sąsiadach, o ukochanej babci Katarzynie, która podpisywała się krzyżykami, ale bardzo ładnie umiała czytać, a wśród lektur , które czytała wnukom był np. "Ojciec zadżumionych" Słowackiego, o pomaganiu rodzicom w pracy, na przykłada czterogodzinnej pasionce, czyli pasaniu krów i gęsi, o której autorka pisze, że było to "okropne zajęcie". I o rodzicach, ciągle zapracowanej, wymagającej matce i pobłażliwym ojcu, który jak pisze Maria Rydlowa, był dla swoich dzieci autorytetem, chociaż jego społecznikowska działalność często kończyła się alkoholowymi incydentami. To ojciec zdecydował o dalszej nauce dzieci, również Marii, która pierwotnie przewidziana była do prowadzenia gospodarki. To ojciec potem chodził na wywiadówki, kupował książki, mundurki i marzył o studiach dla dzieci. Te marzenia spełniły się, bo cała czwórka skończyła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Jest więc też Kraków we wspomnieniach Marii Rydlowej, najpierw lata licealne na Podwalu, potem studia i praca. 
W książce przewija się mnóstwo znanych postaci, m. in Anny Rydlówny (pielęgniarki i pedagoga, siostry poety Lucjana Rydla), Teresy Kulczyńskiej (krakowianki, córki profesora UJ, pielęgniarki i społecznicy, autorki podręczników) i Pepy Singer (córki bronowickiego karczmarza, będącej pierwowzorem Racheli z  Wesela Wyspiańskiego).
Są też bardzo wzruszające, osobiste wspomnienia na przykład cały rozdział poświęcony Dorce. To koń, o którym autorka pisze tak: " Dorka była pierwsza w szeregu domowników,z wieku i z urzędu ten zaszczyt jej się należał".
Wzruszająca, ciepła opowieść pełna ludzkich historii, anegdot, fotografii z rodzinnego archiwum. Lektura dla tych, którzy nie chcą zapomnieć "jak to było przed wojną".

Barbara Gawryluk