Reżyseria: Dominic Cooke

Produkcja: Wielka Brytania

Plażę Chesil ciągnącą się wzdłuż hrabstwa Dorset w Wielkiej Brytanii pokrywa kamienisty, szary żwir. To miejsce wyjątkowe – tworzące malowniczy pas łączący jedną wyspę z lądem, nazwane przez angielskiego pisarza – Thomasa Hardy'ego – „zatoką martwych ludzi”. Brak roślinności, dźwięk tonących w kamieniach kroków, hulający wiatr i bezkresne wody oceanu. Nie ma w tej surowej i nieprzyjaznej scenerii nic tendencyjnie romantycznego, a jednak Dominic Cooke wybrał je jako miejsce akcji dla swojego melodramatu. Film jest ekranizacją książki Iana McEwana o tym samym tytule.

To nad plażą Chesil, na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku bohaterowie przeżywają swoją noc poślubną. Nieprzejednana i dzika natura, już na początku filmu, zwiastuje nadchodzące problemy – oziębłość Florence (Saoirse Ronan) oraz porywczość i nieokiełznanie Edwarda (Billy Howle). Co jednak ukształtowało w młodej parze tego rodzaju postawy? Ich wspomnienia z okresu narzeczeństwa nie zwiastują przecież żadnego kryzysu. Oto podstawowe pytanie, które zadajemy sobie podczas seansu, a odpowiedzi na nie – podawane przez twórców w subtelnie zniuansowany sposób – przybierają coraz bardziej złożony, nieoczywisty, a nawet upiorny kształt.

Sielankowe uczucie w „Na plaży Chesil” pryska bardzo szybko. Romantyczne spacery, czułe słówka, młodzieńcze porywy uczuć i spontaniczność gestów wyparte zostają przez wychodzące na jaw błędy młodości, traumy z dzieciństwa, skrywane tajemnice, purytańskie wychowanie, niedojrzałość i niegotowość do bycia we dwoje – raz na zawsze, dopóki śmierć nas nie rozłączy. Dominic Cooke opowiedział przejmującą historię nie tyle o uczuciu, które nie było prawdziwe (autentyzm miłości jest bowiem nie do podważenia), ile o związku, który był wyłącznie kulturowym konstruktem. W rzeczywistości nigdy nie zaistniał, bo, jak podpowiada reżyser, zarówna Florence jak i Edward nigdy się przed sobą nie otworzyli i pozostali dziećmi swojej epoki, kiedy to rozmowa na tematy związane z seksualnością była po prostu niemożliwa.

Noc poślubna mogła stać się dla bohaterów zupełnie nowym początkiem, ale zamiast delikatności, zrozumienia, szacunku i empatii stali się w alkowie ofiarami miażdżącej siły poniżenia, frustracji i przemocy. Uderzenia tak mocnej fali na plaży Chesil nie przetrwałoby nawet najgłębsze uczucie.

 

 

 

Urszula Wolak