Młodzi i pełni żarliwej wiary jezuici – Sebastiao (Andrew Garfield) i Francisco (Adam Driver) wyruszają do Japonii na poszukiwanie zaginionego ojca Ferreiry (Liam Neeson), którego podejrzewa się o wyparcie się wiary i przejście na buddyzm. Kapłanom towarzyszy misja ewangelizacji za wszelką cenę. Warunki, z którymi przyjdzie im się zmierzyć, przejdą jednak ich najśmielsze oczekiwania. Będą świadkami niezawinionego cierpienia tubylców, zetkną się z bezmiarem biedy i bestialstwem walczących z chrześcijańską krucjatą. Wierzącym w Chrystusa odcina się tu głowy, pali na stosach, topi w oceanie i torturuje na wymyślne sposoby. Gdy w obliczu tragedii dotykającej wyznawców chrześcijaństwa Bóg milczy… wtedy pojawia się zwątpienie.
Czy wiara warta jest poświęcenia ludzkiego życia? Czy cierpienie innych nie jest wyłącznie ceną chwały jezuitów? Za co umierają nawróceni? Dla kogo? Po co? Co robić, gdy misja ewangelizacji brodzi po kolana w błocie i tarza się we krwi niewinnych? Poddać się, a może walczyć do końca i nie dać się złamać? I wreszcie kto wygrywa ten od wieków nierozstrzygnięty manichejski pojedynek? Ten, kto oddaje swoje życie w imię przekonań? Czy ten, kto wybiera spokój, wyrzekając się publicznie wiary, ale w głębi serca pozostaje chrześcijaninem? Litanię wątpliwości po seansie „Milczenia” można odmawiać bez końca nawet ze świadomością, że istotą chrześcijańskiej wiary jest dążenie do zbawienia przez złożenie ofiary.
„Milczenie” jest w tym sensie wyzwaniem rzuconym nie tylko kapłanom i wiernym, ale też i wątpiącym w istnienie Boga. To film, który z jednej strony daje nadzieję, z drugiej – brutalnie nas jej pozbawia: „Da się bowiem przenieść góry i rzeki, ale nie naturę człowieka”. To także opowieść o starciu dwóch kultur, z których żadna nie wychodzi zwycięsko.
(Urszula Wolak/ko)