Reżyseria: Francois Ozon
Produkcja: Francja, 2016
Francois Ozon zdołał prześcignąć w kręceniu filmów Woody'ego Allena, który przyzwyczaił nas do wypuszczania na ekrany jednego filmu rocznie. W repertuarze polskich kin znalazły się bowiem aż dwa filmy francuskiego reżysera: „Podwójny kochanek” – recenzowany w minionym tygodniu i „Frantz”. Te dwa, skrajnie różne dzieła dowodzą nie tylko tego, jak płodny artystycznie jest Ozon, ale też pokazują go jako filmowca, który czuje się jak ryba w wodzie w zależności od konwencji i nie boi się wizualnych ekscesów. W „Podwójnym kochanków” serwował nam odważne sceny ocierające się o soft porno. We „Frantzu” postanowił opowiadać o powojennym romansie za pomocą barw malując świat przedstawiony raz za pomocą czerni i bieli innym razem korzystając z szerokiej palety kolorów:
„Miałem poczucie, że ta opowieść będzie ciekawsza, jeśli opowie się ją w ten sposób, bo wszystkie filmy i zdjęcia z czasów pierwszej wojny światowej są właśnie w czerni i bieli. Zdecydowałem się na ten zabieg, ale jednocześnie nie mogłem porzucić koloru, którego jestem wielkim fanem. Zdecydowałem się więc, że kluczowe sceny w filmie będą w kolorze. Po pierwszej wojnie światowej miał miejsce okres żałoby, opłakiwania martwych osób z całej Europy, ważne było więc dla mnie, żeby za pomocą kolorów pokazać powracające życie. Kolor porównałbym do krwi bohatera – powraca do życia, co podkreślają właśnie kolory” – powiedział reżyser w jednym z wywiadów.
Zastanawiam się jednak, czy te efektowne zabiegi nie przekształcają się u niego w efekciarskie – tanie – chwyty sprawnie ukrywające, to co kryje się pod piękną powierzchnią filmowej tkanki? Niby „Frantz” jest poprawnie skrojonym romansem, w którym nie wszystko jest tym na co wygląda. Niby jest próbą rozliczenia się z wojenną historią, która po stronie katów miała też i swoje ofiary. To również opowieść o miłości, która rozpoczyna się w miejscu, gdzie kończy się żałoba po stracie ukochanego.
Przenosimy się do Niemiec tuż po I wojnie światowej. Anna opłakuje śmierć narzeczonego, który zginął na froncie we Francji. Życie pogrążonej w melancholii kobiety zmienia się jednak, gdy na grobie Frantza pojawia się tajemniczy nieznajomy. Adrien, jak się okazuje, jest przyjacielem zmarłego. Czy pogrążony w cierpieniu Francuz jest rzeczywiście tym za kogo się podaje?
„Frantz” jest przewrotną historią miłosnego trójkąta, w którym cała prawda o uczuciach bohaterów nigdy nie zostaje otwarcie wypowiedziana. Filmowi Ozona daleko więc do płomiennego romansu, w którym melodramatyczne dialogi wygłasza się ze stosowną emfazą. Pozostajemy na szczęście w sferze domysłów podsycanych przez twórcę ukradkowymi spojrzeniami zakochanych bohaterów i ich subtelnymi gestami.
Więcej o „Frantzu” i twórczości Francois Ozona usłyszymy dziś o godz. 22.05 w „Kinowyprawach” w Radiu Kraków. Gościem programu będzie szefowa Kina Pod Baranami – Marynia Gierat.
(Urszula Wolak/ew)