Głównym tematem filmu jest depresja tytułowej protagonistki. Choroba znosi ją na społeczny margines i nie pozwala normalnie funkcjonować w relacji z mężczyzną. Oddany jej Toma przyjmuje jednak rolę opiekuna i proponuje Anie udział w psychoterapii. Dlaczego więc to właśnie jego poznajemy leżącego na kozetce u specjalisty? Odpowiedź na to pytanie przynosi dopiero przewrotny finał „Any, mon amour”, który wygląda tak jakby wymyślił go Zygmunt Freud – ojciec psychoanalizy.
Film Netzera jest dojmującą opowieścią o chorobie, o której mówi się, że trawi nie tyle ciało co duszę. Dotknięta nią Ana jest bezsilna i skazana na Tomę, który stopniowo traci kontrolę nad swoim zachowaniem i zamyka kobietę w złotej klatce czyniąc z miłośni do niej uzależnienie.
Za „Anę, mon amour” reżyser zdobył w tym roku Srebrnego Niedźwiedzia na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie powracając po znakomitej „Pozycji dziecka” (nagrodzonej Złotym Niedźwiedziem na Berlinale) do interesujących go tematów (choć silnie umocowanych w rumuńskiej tradycji) dotykających też każdego z nas: złożonych relacji rodzinnych, dzieciństwa mającego wpływ na kształt naszego dorosłego życia czy macierzyństwa przybierającego u Netzera formę pułapki, z której nie sposób się uwolnić. „Ana, mon amour” jest też wreszcie pięknym romansem opowiedzianym bez ckliwego sentymentalizmy – z surowością charakteryzującą nowe kino Rumunii z powodzeniem podbijające od lat światowe festiwale.
Więcej o „Anie, mon amour” C. P. Natzera porozmawiamy w „Kinowyprawach” Radia Kraków dziś o godz. 18.30. Gościem Uli Wolak będzie Miłosz Stelmach, filmoznawca UJ i zastępca redaktora naczelnego w czasopiśmie „EKRANy”.
Urszula Wolak