Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Teraz kiedy mamy wojnę, potrzebujemy swojego kina, potrzebujemy żyć! Ukraińskie kino w trakcie wojny.

W konkursie głównym trwającego w Gdyni 49. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych bardzo wyraźnie dopuszczono do głosu wątki ukraińskie. Aż trzy tytuły bezpośrednio odnoszą się do trwającej za wschodnią granicą Polski wojny. Choć spojrzenia twórców podążają różnymi ścieżkami niewątpliwie doszło tu do wymiany nie tylko kulturowej ale także branżowej. W Radiu Kraków i Radiu Kraków Kultura pytamy o miejsce, w którym dziś znajduje się ukraińska branża filmowa.

- To jest właśnie ten czas, w którym musimy wołać, że żyjemy, że choć trwa wojna, jesteśmy i działamy. Potrzebujemy koprodukcji ale i rozsądnych opowieści. To nie mają być filmy akcji. Stawiać należy albo na dokument, albo na intymne opowieści, które zaglądają nie na pole bitwy a w człowieka.

– mówił Tadeuszowi Markowi ukraiński aktor – Roman Lutskyi. Lutskyi wciela się w jedną z ról w najnowszym filmie fabularnym Damian Kocura – „Pod Wulkanem” – polskim kandydacie do Oscara. Na co dzień mieszka w ukraińskim Iwano-Frankiwsku.

Aktor dodaje, że ukraińska branża filmowa jest poturbowana – brakuje w niej nie tylko pieniędzy ale i ludzi, wielu w wyniku wojny zginęło. Nie ma także złudzeń, że są i tacy, którzy do 2022 roku ochoczo spoglądali w stronę rosyjskich produkcji, sam w 2011 zagrał w rosyjskim filmie, jednak – jak mówi – po 2014 roku postanowił sobie, że nigdy więcej.

Posłuchaj rozmowy Tadeusza Marka z Romanem Lutskyim:

Tadeusz Marek rozmawia z Romanem Lutskyim

Tadeusz Marek: Zastanawiam się, co to znaczy dla ukraińskiego aktora zagrać w filmie o trwającej wojnie.

Roman Lutskyi: W Ukrainie powstają filmy o wojnie, myślę, że szybko nastanie czas, w którym i inne państwa zaczną tworzyć filmy na ten temat. Będą zbierać kasę. Być może sprawi to, że będziemy musieli doświadczać tego wszystkiego ponownie. Ale taki niestety jest świat. Myślę, że to, czego potrzeba teraz najbardziej, to porządne dokumenty – to one pokazują fakty i zbornie, a to zbrodnie straszne. Filmy fabularne mają tendencję do mistyfikacji i zaokrąglania tych trudnych wątków. Musimy wspierać kino dokumentalne albo na przykład takie, jako tutaj u Damiana: historie intymne, wnikające w głąb człowieka i pokazujące w ten sposób konsekwencje wojny. Niemniej to nie ma być kino akcji.

No właśnie, jestem ciekaw, jak w takim razie fabularnie opowiadać o wojnie w Ukrainie i czy w ogóle to jest ten moment, kiedy należy to robić, czy być może trzeba jeszcze trochę poczekać?

Zawsze poczekać jest lepiej z filmami fabularnymi, ponieważ teraz czas dla dokumentalnych filmów.

„Pod Wulkanem” o wojnie opowiada niemal nie używając (lub może w ogóle nie używając) słowa „wojna”. Ukraińska rodzina wieścią o rosyjskiej inwazji zaatakowana została na wakacjach. Tematem polskiej produkcji pozostaje zatem to, co wojna powoduje w człowieku, nie w świecie. Próżno szukać tu drastycznych obrazów czy romansu z militariami. Poprzez dystans do jądra – zdają się mówić twórcy.

Kadr z filmu

Kadr z filmu "Dwie siostry"

Istotnym tytułem z punktu widzenia działalności ukraińskiej branży filmowej wydaje się także polsko-ukraińska koprodukcja „Dwie siostry”. Zdjęcia do najnowszego filmu Łukasza Karwowskiego zaczęły powstawać w trzy miesiące od rosyjskiego ataku w 2022 roku. Tutaj strategia narracyjna jest zgoła inna, niż w „Pod wulkanem” Metaforę zastępuje tu dosłowność autentycznych ukraińskich scenerii, zniszczonych doświadczeniem wojennym. Spalone czołgi, zbombardowane domy – wszystko zapisane zostaje na taśmie filmowej, nic nie jest aranżowane – to świat, który zastaliśmy – mówili w trakcie spotkań twórcy. W produkcję zaangażowane zostały największe gwiazdy ukraińskiej sceny teatralnej i filmowej.

- Po naszym filmie zaczęły w Ukrainie powstawać kolejne produkcje – mówi reżyser Łukasz Karwowski, który stał się w trakcie festiwalu swoistym łącznikiem między polską i ukraińską branżą filmową. Producenci z Ukrainy nie dotarli na festiwal w Gdyni. - To z jednej strony kwestia trudności komunikacyjnych, z drugiej solidarności, mówił Tadeuszowi Markowi Karwowski.

Posłuchaj rozmowy Tadeusza Marka z Łukaszem Karwowskim

Czy ukraińska branża filmowa w tym momencie ma w ogóle szansę prosperować?

Oczywiście, w tej chwili oglądałem taki film „Bucha”, dosłownie tydzień temu czy dwa, zrobiony przez tych samych ludzi. Sergey Demidov jest producentem tego filmu i to jest duży film, to jest film nakręcony w stylu amerykańskim o wydarzeniach w Buczy. Przemysł normalnie funkcjonuje. Z pewnością są problemy, które myśmy również mieli, że były jakieś alarmy bombowe, że trzeba przekładać zdjęcia, także nawet dojeżdżanie na plan jest trzy razy dłuższe, bo co chwila trzeba się wylegitymować. Także na pewno filmowcy trafiają tam na takie problemy, jakie myśmy mieli, albo nawet większe, bo ta sytuacja się niestety nie poprawiła w Ukrainie w tej chwili, jak wiemy. Ale przemysł funkcjonuje, kręcą duże filmy i jeden właśnie przed chwilą widziałem.

No właśnie, kręcą duże filmy, ale równocześnie pan mówi z taką bardzo dużą lekkością o tym, że tutaj alarmy bombowe i tak dalej, to tak brzmi trochę jakby wszyscy przyzwyczaili się trochę do tego, że ta rzeczywistość wygląda teraz tak, a nie inaczej i mimo tego, to trzeba iść dalej i robić swoje.

Tak to wygląda i Maryna Koshkina przed chwilą mówiła, ona jest aktorką Teatru Narodowego Ukraińskiego, wróciła właśnie do Kijowa grać spektakle. Mówiła dokładnie o tym, że grają spektakl, jest alarm bombowy, schodzimy do schronu, schodzi widownia i aktorzy, schodzą do schronu na dwie godziny na przykład i wszyscy wracają i grają spektakl dalej, a widownia ogląda. Także to jest wspaniałe, że po prostu mimo tych strasznych rzeczy, Ukraina stara się normalnie żyć też w teatrze czy w kinie. To jest wspaniałe i myśmy tego doświadczyli również. Trzeba żyć, życie się toczy i powinno być silniejsze niż to zło, które tam próbuje zniszczyć ten kraj.

To jest wspaniałe, że po prostu mimo tych strasznych rzeczy, Ukraina stara się normalnie żyć też w teatrze czy w kinie. To jest wspaniałe i myśmy tego doświadczyli również. Trzeba żyć, życie się toczy i powinno być silniejsze niż to zło, które tam próbuje zniszczyć ten kraj.

„Dwie siostry” to opowieść o dwóch dziewczynach wyruszających do pogrążonej w wojnie Ukrainie, żeby przetransportować do Polski swojego rannego ojca, który jako wolontariusz działał na linii frontu. Kino drogi, które jest równocześnie zapisem wojennych zniszczeń.

Autor:
Tadeusz Marek

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię