- A
- A
- A
Stańko w operze RECENZJA
Wczoraj w Operze Krakowskiej zagrał Tomasz Stańko New York Quartet. Koncert w pierwszą rocznicę śmierci Wisławy Szymborskiej był jednocześnie polską premierą najnowszej płyty trębacza pt. "Wisława".Muszę zacząć od tego, że nie jestem najlepszą osobą do spoglądania krytycznym okiem na muzykę Tomasza Stańki, ponieważ od lat jestem bezkrytycznym jego wielbicielem. Ale, jak pisał Ludwik Erhardt, krytyk i publicysta: "Subiektywność jest w zawód krytyka wpisana, a obiektywnych kryteriów oceny po prostu nie ma."
Opinię tę podzieliła we wstępie koncertu Magda Umer, która powiedziała:" Dwie dziedziny są sobie najbliższe: jazz i poezja i obie nie znoszą gdy się je określa... A potem mówiła piękną polszczyzną o wspólnych cechach poezji Szymborskiej i jazzu Stańki: że oboje nie znosili patosu i zadęcia, oczywiście z wyjątkiem zadęcia Stańki w trąbkę. Kilka lat temu w tym samym miejscu odbył się wspólny występ Szymborskiej i Stańki: ona czytała wtedy swoje wiersze, on słuchał, a potem improwizował na trąbce. Wczorajszy koncert był pokłosiem tego jego słuchania" – kompozycje z najnowszej płyty Stańki, „Wisława” powstały właśnie z inspiracji jej poezją.
Ale zaczęło się od wspólnego hołdu dla innej wielkiej postaci muzyki: Elli Fitzgerald, która była ulubioną śpiewaczką Wisławy. Za co tak bardzo ją ceniła – najlepiej przeczytać w jej wierszu:
Ella w niebie
Modliła się do Boga,
modliła gorąco,
żeby z niej zrobił
białą szczęśliwą dziewczynę.
A jeśli już za późno na takie przemiany,
to chociaż, Panie Boże, spójrz ile ja ważę
i odejmij mi z tego przynajmniej połowę.
Ale łaskawy Bóg powiedział Nie.
Położył tylko rękę na jej sercu,
zajrzał do gardła, pogłaskał po głowie.
A kiedy będzie już po wszystkim – dodał -
sprawisz mi radość przybywając do mnie,
pociecho moja czarna, rozśpiewana kłodo.
Ten wiersz Wisława nam wczoraj przeczytała - w archiwalnym nagraniu TV. Następnie Stańko zagrał "Love for sale", standard, który był jednym z popisowych numerów Elli.
A potem się zaczęło.
Uderzyły mnie dwie rzeczy: energia, jaka biła z tej muzyki – to po pierwsze. Wydawałoby się, że delikatne, subtelne wiersze Szymborskiej zainspirują Stańkę do stworzenia takich właśnie kompozycji: delikatnych, zamglonych, pełnych przestrzeni ballad, w których jest on zresztą mistrzem . Ale nie, nawet spokojnie zaczynające się utwory nagle przeradzały się w burzę dźwięków, a muzycy rzucali się na nuty jak wygłodniałe psy na pełną michę.
Druga sprawa, która mnie zaskoczyła, to ascetyczne ich zachowanie. Tu nie było żadnego muzycznego teatru: żadnego wymachiwania pałkami perkusisty, żadnego kołysania się pianisty nad klawiaturą, żadnych wygibasów basisty nad basem, również Stańko jedynie delikatnie przytupywał nogą gdy akurat nie grał – wszystkie ruchy muzyków były oszczędne i wykonywane jedynie w celu wydobycia odpowiedniego dźwięku – pełen profesjonalizm.
A Stańko grał oszczędnie – nie dominował, nie przesłaniał, pozwalał by brzmiał zespół jako całość, a nie on plus akompaniament . On już nie musi, on już dawno temu udowodnił, że potrafi, teraz gra dla własnej i naszej przyjemności a nie dla fajerwerków. Trochę jak Miles Davis pod koniec kariery – on kieruje i kreuje, a nie błyszczy...
Kapelusze z głów przed muzykami z jego kwartetu: fenomenalny pianista David Virelles , świetny basista Thomas Morgan (który wyglądał niepozornie jak młody Bill Gates: okularki, koszulka, przylizana fryzura, ale za to jaki potencjał), no i perkusista Gerard Clever , którego gra to czysta przyjemność – jak wspaniale kontroluje rytm, jak buduje nastrój, z jaką swobodą potrafi zbudować szkielet, na którym reszta muzyków opiera swe konstrukcje.
Wyrazy uznania należą się również akustykom Opery Krakowskiej, dzięki którym podpięty do prądu zespół zabrzmiał akustycznie. Ciekawostka. Siedziałem w miejscu, z którego mogłem obserwować członków ekipy technicznej. Panowie, którzy zwykle są znudzeni jak mopsy (bo widzieli i słyszeli już wszystko), wczoraj siedzieli zasłuchani i z uznaniem kiwali głowami.
Na bis (dlaczego tylko jeden!?) usłyszeliśmy utwór zatytułowany Metafizyka . I jest to najlepsze podsumowanie tego, co działo się wczoraj w Operze Krakowskiej.
Wisława Szymborska
Metafizyka
Było, minęło.
Było, więc minęło.
W nieodwracalnej zawsze kolejności,
bo taka jest reguła tej przegranej gry.
Wniosek banalny, nie wart już pisania,
gdyby nie fakt bezsporny,
fakt na wieki wieków,
na cały kosmos, jaki jest i będzie,
że coś naprawdę było,
póki nie minęło,
nawet to,
że dziś jadłeś kluski ze skwarkami.
(Wojciech Musiał)
Komentarze (0)
Brak komentarzy
Najnowsze
-
16:28
Mieszkania kontenerowe dla uchodźców z Ukrainy. Pierwsze będą w Dąbrowie Tarnowskiej
-
15:11
Historia, która żyje w tobie. Czy wiesz, kim byli twoi pradziadkowie?
-
14:54
"Przestańmy torturować zwierzęta". Radne przekazały prezydentowi Krakowa petycję w sprawie dorożek
-
14:46
Rozpoczęła się procedura odwołania komendata wojewódzkiej policji w Krakowie
-
13:55
Podkrakowskie Forum Rynku Pracy. Temat przewodni: fundusze unijne
-
13:42
Plebiscyt „Inwestycje, które zmieniły Małopolskę” na półmetku
-
13:35
Głosuj na „Inwestycje, które zmieniły Małopolskę” i wygrywaj nagrody
-
13:25
"To jest obraz nędzy i rozpaczy" - prezydent Tarnowa o Pałacu Młodzieży
-
13:08
Hejt – współczesna twarz nienawiści
-
14:48
Skąd się wzięła piękna, złota, polska jesień?
-
10:10
Czy młodzi ludzie chodzą do teatru?
Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy
Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.
Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]
Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku oraz Twitterze