Kim był człowiek, który z bon vivanta zamienił się w ascetę? Człowiek, który przyjaźnił się z największymi artystami swojej epoki i wielki samotnik? Człowiek, który rozpaczliwie szukał kontaktu z innymi ludźmi i który desperadzko od nich uciekał? Człowiek, który rezygnował z intratnych propozycji, nawet porzucił stanowisko dyrektora muzycznego wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer, żeby móc w spokoju tworzyć? Kim był kompozytor, który bezustannie poprawiał, zmieniał swoje utwory i prawdopodobnie zostałby zupełnie zapomniany, gdyby nie opus magnum.
Niewyobrażalne okrucieństwo wojny i wielka osobista tragedia sprawiają, że Roman Maciejewski zupełnie zmienia swoje życie, wszystko podporządkowując jednemu. Przez kilkanaście lat pisze monumentalne Requiem " Ofiarom ludzkiej ignorancji. Ofiarom wojen wszech czasów. Ofiarom ludzkiego bezprawia. Ofiarom łamania Boskiego porządku."
Stary świat rozsypuje się, jak kryształowy wazon, na tysiące okruchów - każdy mieni się kolorami, ale nie da się ich już poskładać w całość. Czy Maciejewski i w życiu i w twórczości odnalazł ów Boski porządek natury ? A może sens polega nie na odnalezieniu a na poszukiwaniu?
O tym jest ta książka i o przemijaniu. Kiedy, pod koniec życia, ogląda z przyjaciółką " Śmierć w Wenecji" Viscontiego, pokazuje jej swoje zdjęcie, gdy był chłopcem i pyta: - Widzisz moje uderzające podobieństwo do Tadzia? A teraz spójrz na mnie, jak czas nas zmienia. -
Roman Maciejewski napisał: " ...nie tyle ważne jest to, co się robi, ile to jak sie robi to, co się robi...". Polecam Państwu tę książkę, bo jej przesłanie jest , jak nieśmiertelne słowa Horacego - non omnis moriar.
Beata Penderecka