Ten film nie tylko „chcem” Państwu polecić, ale i „muszem” . „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, którym Andrzej Wajda domknął swój tryptyk, poświęcony walce polskiego robotnika o lepsze i godne życie, to bowiem – podobnie jak poprzednie części: „Człowiek z marmuru” i „Człowiek z żelaza” – film zarówno dobry, jak i niezwykłe ważny. Nie otrzymaliśmy pomnikowego portretu przywódcy Solidarności, czego spodziewało się wielu, a solidny wizerunek człowieka z krwi i kości, w którym tyle miejsca co zalety znalazły i jego wady, a tych byłemu prezydentowi przecież nie brakuje. To w dużej mierze zasługa scenariusza Janusza Głowackiego, z kapitalnymi dialogami, skrzącymi się dowcipem, ale i poważną, życiową refleksją.
Andrzej Wajda nakręcił swój film z wręcz młodzieńczym wigorem i niebywałą ekspresją. Imponuje perfekcyjne połączenie w jednorodną całość fragmentów dokumentalnych i kreacyjnych, świetne zdjęcia Pawła Edelmana, wiarygodna w każdym detalu scenografia, a także ścieżka dźwiękowa, na której Paweł Mykietyn obok swej autorskiej muzyki zamieścił fragmenty wielu rockowych songów, m.in. Dezertera, KSU, Brygady Kryzys, Tiltu czy Chłopców z Placu Broni, które dodają opowieści waloru uniwersalności i ponadczasowości. Kiedy w scenie grudniowej masakry gdańskich robotników dobiega z głośników przerażający krzyk wokalisty Aya RL – „Bo moja ulica jest w centrum miasta” – dosłownie ciarki przechodzą po plecach. No i aktorstwo: Roberta Więckiewicza, który wszedł w skórę tytułowego bohatera, oraz Agnieszki Grochowskiej jako jego żony. Wirtuozerski koncert! Inni, ciekawie obsadzeni aktorzy (Iwona Bielska, Dorota Wellman, Zbigniew Zamachowski, Cezary Kosiński, Mirosław Baka, Maciej Stuhr), stanowią tu dla nich tylko tło.
Film Andrzeja Wajdy miał swą światową premierę podczas tegorocznego festiwalu w Wenecji, gdzie reżyser został uhonorowany prestiżową nagrodą Persol. Został przyjęty entuzjastycznie. Teraz czeka go jeszcze kilka ważnych pokazów, m.in. w Kongresie Stanów Zjednoczonych. „Wałęsa. Człowiek z nadziei” będzie reprezentował naszą kinematografię w tegorocznych zmaganiach oscarowych, podczas których czeka go rywalizacja m.in. z reprezentującym czeską kinematografię „Gorejącym krzewem” Agnieszki Holland. U nas odbiór filmu Wajdy będzie zapewne bardziej zróżnicowany. Niektórzy, choć go jeszcze nie widzieli (i nie zamierzają oglądać), już wieszają na nim psy. To ludzie – jak wynika z ich wypowiedzi – bez nadziei, by nie rzec – beznadziejni.
Jerzy Armata