PIĄTKOWA REKOMENDACJA FILMOWA
„Miłość”
Reż.: Filip Dzierżawski
Prod.: Polska 2013

To już trzeci film w naszych kinach pod tym tytułem w ciągu ostatnich miesięcy. „Miłość” Michaela Hanekego – drobiazgowa obserwacja ostatnich wspólnych dni wieloletniego małżeństwa – okazała się arcydziełem. Kilka miesięcy później – kolejna „Miłość”, tym razem rodzimej produkcji, w reżyserii Sławomira Fabickiego. I znów niezwykle udany film. Widocznie taka panuje zasada, że utworu tak zatytułowanego nie można zepsuć. Tę regułę potwierdza najnowszy film pod takim właśnie tytułem – pełnometrażowy dokument ipa Dzierżawskiego poświęcony zespołowi Miłość. Można go obejrzeć podczas odbywającego się właśnie Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
Miłość narodziła się na Trójmieście w 1988 roku. Grali free jazz, ciągle szukali nowych środków wyrazowych i niebanalnych brzmień. Cztery lata później grupa zajęła drugie miejsce na krakowskim Jazz Juniors, a w roku następnym ukazała się ich rewelacyjna debiutancka płyta, zatytułowana po prostu „Miłość”. Potem przyszły kolejne sukcesy: koncert na Jazz Jamboree ’93, następne płyty, bliska współpraca z awangardowym trębaczem amerykańskim – Lesterem Bowie. Koniec lat dziewięćdziesiątych przyniósł kryzys w zespole, ostatecznie Miłość rozwiązała się w 2001 roku.
W 2009 roku Artur Rojek, wokalista zespołu Myslovitz, a jednocześnie dyrektor artystyczny mysłowickiego Off Festivalu, zaproponował Tymonowi Tymańskiemu, niegdysiejszemu założycielowi i liderowi Miłości, reaktywowanie ansamblu i zagranie premierowego koncertu na swojej imprezie. Do Tymańskiego szybko dołączyli pozostali muzycy: Leszek Możdżer, Mikołaj Trzaska, Maciej Sikała, a miejsce nieżyjącego perkusisty Jacka Oltera zajął Kuba Staruszkiewicz. Rozpoczęły się próby. Muzycy zaczęli grać, rozmawiać, wspominać dawne czasy, a zaprzyjaźniony z nimi Filip Dzierżawski włączył kamerę. Nikt na nią specjalnie nie zwracał uwagi. Nakręcił sporo materiału, dotarł także do ciekawych – i różnorodnych – archiwaliów, w wyniku czego powstał fascynujący film. Bo „Miłość” nie jest tylko historią pewnego zespołu, a znacznie czymś więcej, to uniwersalna i ponadczasowa opowieść o istocie sztuki, granicach artystycznego kompromisu, a także o odpowiedzialności, przyjaźni, miłości wreszcie. Trójmiejski zespół tworzyło kilka całkowicie odmiennych – charakterologicznie i artystycznie – indywidualności. Był czas, że udało się dogadać, w kwestiach sztuki oczywiście, i wtedy powstawały rzeczy wspaniałe. Ale ta opowieść pokazuje również, że nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki.
Jerzy Armata