We wtorek, 29 marca 2022 roku przypada druga rocznica śmierci Krzysztofa Pendereckiego. Z tej okazji w Krakowie odbędzie się państwowe uroczyste pożegnanie Mistrza. Prochy kompozytora, które od blisko dwóch lat spoczywały w kościele św. Floriana, zostaną odprowadzone do Panteonu Narodowego znajdującego się w krypcie, w kościele świętych Piotra i Pawła. Kondukt będzie maszerował przez całe miasto, a oficjalni goście przemówią podczas mszy. Uroczystość będzie pełna muzyki Krzysztofa Pendereckiego.
Ostatni taki wielki pogrzeb kompozytora odbył się w Krakowie 85 lat temu; wówczas z wielką pompą chowano na Skałce Karola Szymanowskiego. Co ciekawe, zarówno Krzysztof Penderecki, jak i Karol Szymanowski zmarli tego samego dnia – 29 marca; tylko Szymanowski 85 lat wcześniej. Niezwykły przypadek.
Krzysztof Penderecki w ciągu 65 lat działalności artystycznej stworzył około 170 utworów, zróżnicowanych w zakresie technik kompozytorskich, gatunków i formy. Przypomnijmy, że twórca ten jest autorem oper, symfonii i utworów orkiestrowych, koncertów instrumentalnych, utworów chóralnych, a także kameralnych i instrumentalnych.
Jego muzyka, choć wraz z upływem czasu stylistycznie zmieniała się parokrotnie, zawsze stanowiła lustrzane odbicie jego cech charakteru. Była stanowcza i bezkompromisowa, często wręcz zuchwała, wymagająca wiele od słuchacza i ciągle zmuszająca do myślenia. Do dziś jego utwory wzbudzają skrajne emocje: od zachwytów po niechęć i rozdrażnienie. Dla jednych jego muzyka jest genialna i odkrywcza, dla innych nieciekawa, wtórna. Ale dla wielu młodych artystów jego twórczość stała się inspiracją.
Dziś już nie ma wątpliwości, że Krzysztof Penderecki jest dobrem światowym. Jedynym polskim współczesnym artystą, który przy nazwisku nie musiał mieć rozszerzenia kim jest; jedynym znanym także tym, którzy nie odróżniają Bacha od Beethovena. Ale to przede wszystkim twórca niezwykle ciekawy. Buntownik z urodzenia i artystyczny prowokator. Wiele lat temu stanął na czele awangardy, szokując świat, a następnie ruszył własną drogą, w stronę tonalności, w stronę piękna. Kiedy mówiło się, że Krzysztof Penderecki porzucił awangardę, kompozytor zawsze się obruszał, bo twierdził, że to awangarda odeszła od muzyki, a on tylko pozostał muzyce wierny.
Jego droga artystyczna była kręta. I często musiał zawracać, by móc iść do przodu. Jak w labiryncie. Zresztą labirynt, jako forma dla Krzysztofa Pendereckiego zawsze miał znaczenie. To przede wszystkim metafora jego drogi twórczej. Kompozytor mówił, że artysta, tworząc dzieło musi błądzić, musi kluczyć. Co ciekawe, to porównanie tworzenia do błądzenia w labiryncie nie było wcale jego pomysłem. W ten sposób postrzegał twórczość Tadeusz Kantor. I Krzysztof Penderecki – o czym wielokrotnie mówił – tę ideę zapożyczył od swojego starszego kuzyna, Tadeusza Kantora.
Ale przecież labirynt był ważny dla Krzysztofa Pendereckiego nie tylko w twórczości. W Lusławicach, w parku, który założył wokół swojego dworu, posadził kilka labiryntów. Zwłaszcza do jednego z nich – tego który ma cztery kilometry ścieżek wewnątrz – kompozytor marzył, aby wpuszczać krytyków i patrzyć jak nie mogą znaleźć wyjścia.
We wstępie do książki „Lusławickie ogrody” Krzysztof Penderecki pisze: „Długo szukałem tego miejsca na ziemi. Miejsca, które mogłoby stać się azylem dla mnie i moich bliskich, które pozwoliłoby przy tym zrealizować myśl towarzyszącą mi od dzieciństwa – zbudować własny ogród, tak, jak buduje się partyturę, nuta po nucie. Ogród pełen różnobarwnych i różnokształtnych drzew i krzewów, pośród których można się czuć bezpiecznie i szczęśliwie”.
Przypomnę, że ponad 40 lat temu kompozytor kupił „resztówkę”, która go oczarowała. Był to upadający dwór z terenem wielkości 3,5 ha i niewielką ilością starych drzew. Wówczas Krzysztof Penderecki postanowił tam założyć park. Wyremontował dwór, dokupił ziemię i zaczął kolekcjonować drzewa. Stworzył przepiękny park, w którym znajduje się około 1600 gatunków roślin.
I gdy tak o tym myślę, kiedy wspominam te piękne przestrzenie Lusławic, przypominają mi się liczne cytaty Krzysztofa Pendereckiego związane z tym parkiem, ale też nawiązujące do jego muzycznej twórczości. Widać, że natura i muzyka łączyły się w jedno w kompozytorze.
„Kiedy się człowiek zabiera do sadzenia drzew, musi mieć - jak w muzyce - poczucie czasu. Sadząc jedno drzewo, planuję cały park, który będzie wyglądał tak, jak sobie to wyobrażam, dopiero za 40 lat. Podobnie z pisaniem dużych utworów, takich jak symfonia czy oratorium. Dla kompozytora jest to zawsze zmierzenie się z czasem” – mówił Krzysztof Penderecki.
Albo: „Park, który powstaje w Lusławicach jest niewątpliwie moim opusem 1. Dzieło to jednak nie jest skończone, gdyż na założenie go potrzeba pracy wielu generacji.” Lub słynne stwierdzenie: „Kompozytor musi być jak drzewo, podwójnie zakorzeniony, w ziemi i w niebie.” Albo refleksja: „Udało mi się być na wszystkich pierwszych wykonaniach moich utworów. Jednak sadzę park, na którego prawykonaniu niestety nie będę. Ten park to jakby dwie części symfonii, której w całości już nie usłyszę.”
To prawda, kompozytor nie usłyszy w całości swojej symfonii natury, ale usłyszą je następne pokolenia. I to w tej całej sytuacji jest optymistyczne, bo sztafeta życia trwa.
Pomyślmy o Krzysztofie Pendereckim szczególnie 29 marca i posłuchajmy jego muzyki. Bo do póki jej słuchamy, kompozytor żyje.